Theme by Kran

wtorek, 22 listopada 2016

Strach

Czasem przychodzi taka chwila, że wszystko zaczyna Cię przerażać.

Boisz się wstać z łóżka, wyjść do szkoły, pójść spać. Wszystkie podstawowe czynności fizjologiczne przerażają Cię i nie masz na nie siły. Dlaczego to znów się dzieje, kiedy pozornie wszystko jest w porządku? Depresja powoli rozwija się w Tobie. Troszkę jak bakterie zanim zaatakują organizm, mnożą się, w grupie siła itd. (hahaha przepraszam, takie spaczenie.) Właśnie porównałam depresję do bakterii. No dobra.

Depresja siedzi w Tobie w wersji utajonej. Odnosisz sukcesy, śmiejesz się, tańczysz, uśmiechasz. Nagle coś przestaje działać. W sumie ciężko jest określić co. Ludzie pytają Cię: czemu jesteś smutna, czemu się boisz? A ja tak bardzo chciałabym to wiedzieć. W pewnym momencie te pytania zaczynają Cię irytować. Zakładasz maskę i żyjesz wśród ludzi. Wtedy są cicho, nie pytają, masz spokój.

Depresja... mogłoby się wydawać, że po takim czasie da się poznać na wylot. Znamy się tak długo, że powoli zaczynam nie wyobrażać sobie bez niej życia. Zawsze zadziwia mnie, gdy tak znika bez słowa, by potem powrócić silniejsza. Odsuwa ode mnie wszystkie osoby, żeby mieć mnie tylko dla siebie. Zazdrosna i zaborcza kobieta z tej mojej depresji. Często towarzyszy jej ogromny lęk. Pojawia się jakby znikąd i paraliżuje. Nie jesteś w stanie zrobić najprostszych rzeczy, nie możesz się zupełnie skupić. Coś w głowie krzyczy Ci: halo, jestem tutaj, bój się.

Ten lęk manipuluje Tobą. Boisz się tłumów ludzi, nieznajomych, czy choćby swoich myśli. Boisz się wszystkiego. Lęk prowadzi Cię na granicę. Stoisz na niej, próbując to wszystko wyważyć, odepchnąć myśli. Strach robi z Ciebie cień człowieka. A Ty mimo to masz obowiązki i musisz dać radę. Jak robić to wszystko, kiedy nie masz siły wstać z łóżka? Jak przeżyć dzień, kiedy nawet nie wiesz kim jesteś i czy jeszcze kimkolwiek jesteś?

poniedziałek, 31 października 2016

Bądź odważna i dobra

"Zdradzę Ci sekret, który pomoże Ci przejść godnie przez życie. Bądź odważna i dobra. W Twoim małym paluszku jest więcej dobra niż w całym ciele większości ludzi."

Kiedy się rodzimy dostajemy w prezencie dwa nasionka. Dobra i zła. Siejemy oba w naszym sercu. Od nas zależy, które więcej razy podlejemy.

Ludzie mogą deptać, poniżać, ranić. Są w tym naprawdę świetni. W takiej chwili często odpowiadamy złem na zło. Łatwo jest powiedzieć wtedy, że zachowaliśmy się tak bo każdy nas tak traktował. Sztuką jest dostać cios w policzek, spojrzeć w oczy i powiedzieć: wybaczam. Ile osób tak potrafi?

Może mój światopogląd jest naiwny, większość pewnie się z nim nie zgodzi, ale naprawdę można wybaczyć wszystko. Można powiedzieć: kocham, kiedy słyszysz: nienawidzę.

Takie podejście wymaga ogromnej odwagi. Nie chodzi o to, żeby nie bać się zaufać, wybaczyć. Odwaga to nie brak strachu. Chodzi o to, aby pokonać ten strach.

Każdy z nas się boi. Naturalną potrzebą człowieka jest chęć bycia kochanym. Każdy tego potrzebuje. Czasem odrzucamy tę myśl od siebie, wmawiamy sobie, że jest inaczej. Miłość jest powiązana z krzywdą. Szczęście ze smutkiem. Pragniemy kochać, ale boimy się. Wtedy uciekamy w obojętność bo tak jest łatwiej. Nie odczujemy rozczarowania, prawda? Jednak to obojętność niszczy najbardziej. Za kilka lat spojrzysz w lustro i zaczniesz zastanawiać się ile zostało w Tobie człowieka. Ile razy nie podałeś ręki, ile razy nie byłeś w stanie przyznać, że kochasz myśląc tylko o tym, żeby nie zostać zranionym. Żyj tak, żeby kiedyś patrząc sobie w oczy móc szczerze powiedzieć: tak, jestem wartościowym CZŁOWIEKIEM.

Są ludzie, którzy stracili większość swojego dobra. To oni poniżają, to oni chcą Cię zniszczyć bo zazdroszczą, że nie potrafią już żyć inaczej. Mają ogromny problem, pogubiły się i dlatego to robią. Choć boli, nie warto ich nienawidzić. Wręcz przeciwnie. Osoby, które najtrudniej kochać, najbardziej potrzebują naszej miłości. A może zarazisz swoim dobrem i takiego człowieka? Może uświadomisz mu, że jeszcze ma szansę?

Pamiętaj, że należy dbać o siebie. To nie jest egoizm. Dopóki sam sobie nie pomożesz, będzie trudno pomagać innym. Tu jest kwestia w której ja sobie nie radzę i samej ciężko mi pomagać sobie. więc może wychodzę teraz na hipokrytkę. Zatraciłam się zupełnie w życiu dla drugiego człowieka i pracuję nad tym, żeby znaleźć więcej chwil dla siebie. Idzie mi coraz lepiej. :)

Nie poddawaj się. Bądź dobry. Kochaj. Szanuj! Wszystko to brzmi tak banalnie ale spróbuj wdrożyć to w życie. Już tak banalnie nie jest, co? :)





czwartek, 20 października 2016

Nie porównuj się do innych

Usłyszałam jakiś czas temu od mojej siostry: "Jak będę starsza chcę być jak Paulinka." Przeraziło mnie to i uświadomiło jak odpowiedzialną mam rolę. Jestem dla niej wzorem i każdy mój błąd ona również może popełnić. A tych błędów było wiele...

Okaleczałam się. Fakt, że chowałam wszelkie ślady po tym, ukrywałam ostre narzędzia i inne mroczne pomysły. Mimo to ona widziała. Jest taka bystra. Ile mogłam jej mówić, że głaskałam dzikiego kota i on mnie tak podrapał i żeby pamiętała, że ma tego nigdy nie robić.

Ile razy miałam udawać, że śmieję się, a nie rozpaczliwie płaczę?

Ile razy musiałam się uśmiechać, żeby nie zobaczyła, że w środku usycham?

Dzieci są tak czyste, nieskażone, piękne. Ale chłoną jak gąbki. Są bystre. Widzą więcej niż pędzący dorosły, któremu ciężko dostrzec odpadające jesienią liście, a co dopiero smutek ukryty pod uśmiechem. A może oni nie chcą go po prostu widzieć?

Po słowach siostry zaczęłam o wiele bardziej starać się o swoje szczęście. To bardzo trudna gra. Kiedy wpadasz w depresję wszystkie pionki chcą się na Ciebie przewrócić, zgnieść. A nawet jeśli jest inaczej, nie zauważysz tego. Postanowiłam zająć myśli. Zastępować ciemne chwile, pięknymi. Ale mrok w końcu łapie w swoje sidła. Zapisałam się na kurs prawa jazdy, przeprowadzam się do nowego mieszkania, więcej czytam, poświęcam się biologii i matematyce. Staram się jak mogę, aby być godnym autorytetem. Aby oswoić czarnego psa, tak by stał się moim przyjacielem.

I wtedy znów usłyszałam: Chcę być taka jak Ty. Nasłuchałam się jak to sobie świetnie radzę. Że jestem taka szczęśliwa i, że mam naprawdę szczęście. Właśnie dlatego nie porównuj się do innych. Nie wiesz co kryje się za uśmiechem i powodzeniami.

Daję sobie teraz radę, bo wkładam w to bardzo dużo pracy. A przecież wciąż mam trudne dni. Na prawo jazdy zarobiłam sobie pracując, matematyka to praca, skupienie i sumienność. Tak samo biologia. Możesz dojść do wszystkiego, ale do tego potrzeba ciężkiej pracy. Samozaparcia. Ogromnej siły. A przecież nie jestem z tych co idą po trupach i znajduję czas aby pomagać. Nie wiesz jaką ktoś kryje w sobie historię, ile przeszedł i z jakimi traumami musi się mierzyć każdego dnia. Ty widzisz kogoś komu coś przyszło, coś umie i musisz mu zazdrościć. Tak naprawdę za wszystkim kryje się ciężka praca. Nie porównuj się do innych. Często nie masz pojęcia jak wiele muszą poświęcać aby dojść do tego, co teraz mają. Zamiast tego zajmij się sobą. Pracuj, bądź systematyczny, a szybko zobaczysz efekty.


Podobno w oczach można zobaczyć historię. 

środa, 17 sierpnia 2016

Dlaczego nie wstawiam wpisów?

Pisanie jest jedną z moich największych pasji. Jak taniec, muzyka, kino, poezja, sport, gotowanie czy pomaganie innym.

Naszła mnie ostatnio pewna refleksja. Troszkę o tym myślałam, nie wstawiałam wpisów.

Zostałam zamknięta w klatce. W pewien sposób sama jestem sobie winna. Większość ludzi oczekuje abym pisała jedynie o swojej depresji. O chorowaniu, szpitalach oraz tym jak z choroby wyjść. Kogo teraz interesują inne przemyślenia jakiejś tam osiemnastolatki? Bo przecież depresja to jedyne o czym mogę mówić... Bo przecież tylko to znam.

Nie jestem wiecznie smutna. Powiem więcej. Kocham życie. Mam masę energii i wspaniałych emocji. Uwielbiam się bawić i wygłupiać. Nie jestem swoją chorobą. Mam na imię Paulina.

Depresja była czymś co mnie związało. Moim czarnym psem, który chyba zapomniał kto tu jest Panem.

Kazała mi mówić tylko o niej, być egoistką. A ja byłam posłuszna.

Teraz ja dyktuję warunki. Pies jest mi posłuszny, zaprzyjaźniłam się z nim. Tylko czasem pogryzie, ale to nieuniknione. W końcu jest zwierzęciem, jest niezależny.

Ludzie oczekują, abym pisała o jednym. Żebym pisała to co chcą czytać. Ale ja piszę dla siebie.

Nie jestem swoją chorobą. Nie jestem depresją. Nie jestem zaburzeniem.
Kocham żyć. Mam masę pasji, marzeń.
Zacznę od początku.

Cześć, mam na imię Paulina.
Jestem szczęśliwa, jestem wesoła, jestem marzycielką, jestem spełniona, jestem tajemnicą.
Jestem Pauliną.

wtorek, 19 lipca 2016

Boję się miłości



Długo nic nie pisałam. Pracuję jako kucharka na sezonie po 14h dziennie, 7 dni w tygodniu. Nie miałam kompletnie siły. Dziś jednak mam nastrój do przemyśleń jeszcze bardziej niż zwykle. Bo myślenie to moja pasja. Codziennie dowiaduję się czegoś nowego o sobie, czasem analizuję coś co wiedziałam od dawna. Dziś myślałam o strachu. Strachu przed miłością. Podobno wyznaję wolną miłość, miłość bez ograniczeń, która daje skrzydła i może byłoby to prawdziwe gdyby nie fakt, że panicznie się jej boję. Dlaczego? Bo jestem wtedy cholernie naiwna. Za dużo ludzi już to wykorzystało. Czasem fizycznie, częściej psychicznie.


Muszę to wyrzucić z siebie. Sąd nad sobą, żeby nie sądzić innych. Hmmm...


Uciekam od miłości. Boję się, że dam za dużo siebie.


Panicznie boję się ranić, a wiadomo, że najbliższą osobę zranić najłatwiej. Może dlatego prowokuję do tego, żeby zostać zraniona pierwsza? Żeby zostać opuszczona, aby nie ponieść za to odpowiedzialności. Nienawidzę Cię- Nie opuszczaj mnie. Dewiza borderline. I to właśnie nią kieruję się, choć jej nie znoszę. Brzmię jak hipokrytka. I tak. Jestem nią.


W miłości obwiniam się o wszystko, ale nigdy się do tego nie przyznam bo jestem tchórzem. Może dlatego łatwo jest mnie zranić.


Czuję wszystko albo nie czuję nic. Możesz wyczuć wszystkie moje emocje z kilometra? Tak, to właśnie ja. Zbyt otwarta, za dużo gadam, za bardzo ufam. A czasem bywam apatyczna, nieufna i wredna. A gdzie szarość. Wciąż tylko biel i czerń.


W głowie cała galaktyka. Pogoń myśli. Wszystko nie do ogarnięcia.


Zadaję sobie wtedy ból tak silny jaki swoim zdaniem zadałam.


I choć nie jestem swoim „zaburzeniem” a Pauliną to właśnie w miłości o tym zapominam.


To jakaś część mnie i mojego strachu. I mimo to wszystko kocham kochać. Kocham być. Kocham współodczuwać. I choć myślałam, że miłość może mnie zniszczyć najbardziej to teraz wiem, że to się nie wydarzy. Nie da mnie się zniszczyć. Nie da się zniszczyć kogoś kto kocha. Dopóki zostaje w Tobie miłość jesteś niezniszczalny. Pamiętaj o tym, choćby nie wiem jak bolało, choćbyś chciał wszystko rzucić w cholerę.




Chaotycznym piórem napisany list do siebie. Warto żyć z miłością. :)


czwartek, 16 czerwca 2016

Ograniczenia

"- Ja­kiego ko­loru jest Two­je niebo?
- Niebies­kie.
- Ja­kiego ko­loru jest drze­wo przed Twoim do­mem?
- Zielo­ne.
- A Two­je oczy?
- Piw­ne.
- A rzeczy­wis­tość, która Cię otacza?
- Sza­ra. Sza­re uli­ce, sza­re blo­ki, szarzy ludzie.
-Widzisz, mo­je niebo jest błękit­ne. Pod­czas zacho­du słońca czer­wo­no-po­marańczo­we, pod­czas burzy gra­nato­wo-sza­re,a gdy pa­da śnieg białe. Drze­wo, które widzę z mo­jego ok­na jest jas­no­zielo­ne, można również dot­rzeć od­cienie se­ledy­nu, pis­tacji i ziele­ni bu­tel­ko­wej. Oczy mam brązo­we z przebłys­ka­mi ziele­ni i żółci. A rzeczy­wis­tość? Mo­ja rzeczy­wis­tość jest ko­loro­wa. Ko­loro­we liście na uli­cach, ko­loro­we fi­ran­ki w ok­nach i ko­loro­we ub­ra­nia ludzi. "

Odnoszę wrażenie, że my- ludzie, zamykamy się w szarych klatkach. Ograniczamy tym swój umysł i wyobraźnię. Poruszamy się jak w schemacie. Widzimy to co chcemy widzieć, a resztę wypieramy. Wierzę, że siła umysłu jest niewyobrażalna. Ograniczony nie może pracować pełną parą. Warto wypuścić go z klatki i pozwolić odbierać wszystko inaczej, po swojemu. Nie martwiąc się tym co ktoś inny pomyśli. Żyjąc, ograniczając własną wyobraźnię tylu rzeczy nie widzimy. Omija nas tyle wyjątkowych odczuć i emocji. Otwórzcie się, wpuśćcie do swojego więcej kolorów i wrażeń. Dopiero wtedy stan, w którym istniejemy, można nazwać życiem. 

ilustracja: https://www.facebook.com/WObiektywieM
 

Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK

niedziela, 5 czerwca 2016

Grubasy i wieszaki.

Do tego tematu zainspirowało mnie zdjęcie, które znalazłam na jakiejś stronce.
Otóż... Zacznę od tego, że każdemu podoba się coś innego i dla każdego co innego jest seksowne. Każda kobieta jest piękna, w każdej ktoś to piękno odnajdzie. Nie podoba mi się nagła krytyka dziewczyn chudszych. Rozumiem, media wykreowały jako ideał obraz kobiety baaaardzo szczupłej. Teraz zaczęło się promowanie "kobiecości". W tym momencie się nie zgadzam, ponieważ kobiecość to nie cielesność, ale przede wszystkim wnętrze. Silna osobowość kobiety, niezależnie czy z niedowagą czy kilkoma kilogramami więcej może być bardziej seksowna niż fizyczność. Osoba, która ma więcej kilogramów, częściej ma kompleksy niż osoba szczupła. Wtedy zauważyłam, że pojawia się nagonka i słowa w stylu: ona jest szkieletem, wieszakiem itp. Myślę, że jeśli chcemy być szanowani, to powinniśmy również szanować innych. Jeżeli nie chcesz słyszeć, że jesteś pulpetem to czemu nazywasz kogoś wieszakiem? Dla mnie nie ma to zupełnie sensu. Szanujmy siebie i to, że każdemu podoba się co innego. Dopiero otyłość czy poważna niedowaga są niebezpieczne dla zdrowia. To idzie w obie strony, a słyszy się głównie o wieszakach. Polecam przemyśleć sobie ten temat. Osobie chudej, widzącej taki obrazek może być bardzo przykro. Uważajcie na słowa, gdyż mogą mieć one ogromną wagę. Każdy jest inny i każdemu podoba się coś innego. Uszanuj to. :)


sobota, 4 czerwca 2016

Nienawiść, a miłość.


„Nie mam czasu nienawidzić tych, którzy mnie nienawidzą. Jestem zajęta kochaniem tych, którzy mnie kochają.” Najpiękniejszą rzeczą, której nauczyłam się w życiu jest umiejętność kochania każdego człowieka. Niezależnie od tego jaką mi krzywdę wyrządził. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie istnieje na świecie osoba której nienawidzę. Nie używam słowa: Nienawidzę. Uważam to słowo za zbyt silne, aby człowiek mógł je wypowiadać. Wiele osób mówi: „Nienawidzę szkoły, nienawidzę matematyki, nienawidzę swoich rodziców.” Zastanawiam się czy oni w ogóle wiedzą co mówią i co znaczą te słowa. Zdaję sobie sprawę, że te słowa wypowiadane są najczęściej w silnych emocjach. Dlatego uważam je za puste i nieprawdziwe. No, ale przejdę do piękna miłości. Aby mogła istnieć miłość potrzebne jest również wybaczenie. Bez miłości nie istniałoby życie. Ludzie byliby jak zaprogramowane roboty bez uczuć. Wyobrażacie sobie taki świat? Świat, w którym mama nie czyta bajki na dobranoc, albo małżeństwo nie uśmiecha się do siebie? Ja nie potrafię sobie tego wyobrazić. Miłość pozwala nam istnieć. Sprawia, że zachód słońca jest wyjątkowy. Jest wiele osób, które nie akceptują mojego podejścia. Jak można kochać każdego?? Przecież to niemożliwe! Otóż można. Wyobraź sobie, że w każdym z nas znajduje się życie. Największy dar. W sercu każdego człowieka jest również Bóg. Czy mówiąc człowiekowi, że go nienawidzisz, nie mówisz, że nienawidzisz Boga? Spotykałam się z krytyką. Że jestem dziwna, że to co mówię jest fałszywe. Był nawet pewien czas w moim życiu, kiedy się tym przejmowałam. Potem uświadomiłam sobie, że te osoby mnie po prostu nie akceptują. A brak akceptacji to tylko opinia. Przestałam się nimi przejmować. Mówiłam im wręcz prosto w oczy słowa: Kocham Cię. Taka odpowiedź ogniem na ogień była idealnym rozwiązaniem. Pokazałam, że jestem na tyle siła, aby nie przejmować się tym co o mnie mówią i nie zmienię się, bo jestem taka jaka jestem i lubię tą miłość w sobie. Jak nauczyć się takiej postawy? Odpowiedzi miłością na nienawiść, wybaczania tym którzy mnie stale krzywdzą? U mnie przyszło to samo. Uświadomiłam sobie w pewnym momencie, że nienawiść i gniew to nie żadna droga. Że warto nieść miłość. Uczyć kochać. Niżej możecie przeczytać modlitwę św. Franciszka z Asyżu. Jest to moja ulubiona modlitwa. Mówi o miłości, pokorze i poświęceniu. Powiesiłam ją sobie w ważnym dla mnie miejscu w moim pokoju. Czytam ją codziennie, aby pamiętać, czego chcę w życiu. :)
Przeczytajcie uważnie!

"O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
Jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
Światło tam, gdzie panuje mrok;
Radość tam, gdzie panuje smutek.

Spraw abyśmy mogli,
Nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
Nie tyle szukać miłości, co kochać;

Albowiem dając, otrzymujemy;
Wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
A umierając, rodzimy się do wiecznego życia."

Piękne, prawda? Zachęcam do wracania do tej modlitwy. Codziennie róbcie mały kroczek. Wystarczy jeden. Może zamiast wściekać się na koleżankę, że zgubiła Wasz długopis, uśmiechnijcie się do niej i powiedźcie, że nic się nie stało. Zamiast patrzeć jak Wasza mama sprząta po całym dniu pracy, spytajcie ją czy możecie jakoś pomóc. Jeden mały krok. Codziennie jeden. Ostatecznie Wasza praca przyniesie wspaniałe owoce. :)))

Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK


ilustracja: W obiektywie M. KLIK

sobota, 28 maja 2016

Odnajduję siebie.

Wpis ten dedykuję Włodkowi Markowiczowi. Za ogromną pomoc i kopa pozytywnej energii. :)
Dziękuję.


Gdzieś ponad tym wszystkim, wykiełkowała niczym nie skażona nadzieja, z zielonymi listkami, pozwalającymi mi na nowo uwierzyć. Wiele się pozmieniało. Słońce odzyskało swój blask, a we mnie samej jakby wróciło życie. Cokolwiek mnie bolało - odeszło - i wróci dopiero, gdy sama pozwolę sobie na upadek. Wszystko to czego się bałam, przed czym uciekałam dziś sprawia, że jestem u góry. Bałam się miłości, choć głęboko wierzyłam, że tylko ona potrafi mnie uleczyć. Żadne leki czy szpitale. Tylko miłość.

Jak odnajduję siebie? Przede mną jeszcze długa droga i wiele pracy. Ale jakiś impuls sprawił, że te dwie osoby, które mam w sobie, zaczęły ze sobą walczyć. Mówiłam sobie zawsze- łap chwilę, korzystaj z życia. Ale wiecie co? Byłam cholerną hipokrytką. Wcale tego nie robiłam. Zostawiałam świeczki i nowe sukienki na szczególną okazję. A przecież ta okazja jest tu i teraz. Czekając na coś co ma się wydarzyć, można przeoczyć wszystko to co najpiękniejsze. W podświadomości wiedziałam kim jestem. Że jestem dobra, że kocham pomagać. Wiedziałam dużo o sobie, a mówiłam co innego. Kochałam taką siebie, a próbowałam sobie uświadomić, że jest zupełnie inaczej. Czy gdybym była zła i nie ceniła siebie, szukałabym pomocy, chodziła na terapię? Zrobiłam to z szacunku do siebie. Chciałam być szczęśliwa bo wiem że na to zasługuję.

Jestem uzależniona od myślenia. Kocham to. Zapalone świeczki, muzyka. Ja i moje myśli. Prawdziwa bajka. Pozwalam sobie teraz na to. Nie boję się ciemnych myśli. One i tak nadejdą. A co wtedy? Przypomnę sobie co dziś obiecałam. Nie lubię obietnic, zwykle ich nie składam. Dziś to zrobiłam, w dodatku samej sobie. Zawsze kiedy przyjdzie mrok i spróbują porwać mnie cienie, rozświetlę je miłością. Brzmi banalnie? Być może, ale wtedy kiedy to tylko słowa. W praktyce to niesamowite piękno.

Omnia vincit Amor est nos cedamus Amori
Miłość przezwycięży wszystko, więc i my się jej poddajmy.

Pamiętam tę sentencję z lekcji łaciny. Jest ona najważniejszym zdaniem w moim życiu i nią staram się kierować. 

Wszystko komplikujemy, zamiast żyć tak prosto, naturalnie. Słuchać swojego wnętrza. Zamiast mówić co czujemy, wolimy spiskować. Bez tego wszystkiego, życie jest naprawdę piękne. Kiedy odczuwamy smutek, często próbujemy na siłę wmawiać sobie optymizm. Udajemy. Ale czy nie lepiej położyć się, posłuchać siebie i dać sobie prawo do gorszego dnia, do słabości, do smutku czy innych ludzkich emocji?

A wystarczyło tylko patrzeć przed siebie. Zawsze w przód. Zawsze w przyszłość. Nie tylko w jeden, martwy punkt, ale całościowo i wytrwale. Doceniać teraźniejszość. Tak, by nie przegapić aniołów na swej drodze i nie potknąć się o własną słabość, choć i to bywa przecież potrzebne.

Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK
















http://tylko-szum.blogspot.com/ autor ilustracji

czwartek, 19 maja 2016

Szpital psychiatryczny



Niestety wśród większości ludzi to wciąż temat tabu. Boją się mówić na ten temat, a społeczeństwo wciąż widzi szpitale psychiatryczne jako miejsca prosto z horroru. Czy tak jest naprawdę? Szpital z założenia jest jakąś usługą, tak jak każdy lekarz, fryzjer, dentysta, czy szewc. Dlaczego idziemy do fryzjera? Bo nie radzimy sobie z samodzielnym obcięciem włosów. Dlaczego idziemy do dentysty? Bo nie potrafimy sami naprawić sobie zęba. To wszystko to tylko usługi, z których możemy korzystać. Uświadomiła mi to moja psychoterapeutka. Z usług każdy korzysta bo sobie z czymś nie radzi. Ale czy to wstyd iść do fryzjera? Więc dlaczego wstydem ma być wizyta u psychiatry i pobyt w szpitalu psychiatrycznym?


Czy warto iść do szpitala psychiatrycznego? Tylko jeśli jest to naprawdę konieczne. Jeśli jest to jedyne miejsce, w którym zostaniemy dopilnowani aby nie zrobić sobie krzywdy i jeśli potrzebujemy leków. Jak jest w innych przypadkach? Proponuję zaparzyć sobie herbatkę, ponieważ wpis będzie dość długi.


Zacznę od tego, że taki szpital jest miksem wszystkich przypadków chorób psychicznych. Można tu spotkać zarówno osoby z depresją, ChAD, zaburzeniami osobowości, odżywiania, jak i osoby uzależnione. Taka mieszanka ma plusy i minusy. Można spotkać się z krytyką i niezrozumieniem, jednocześnie uczymy się współodczuwania i zrozumienia.


Jak wygląda dzień w szpitalu? Wypowiem się na temat oddziału młodzieżowego. Dzień zaczyna się od śniadania, leków, potem jest tak zwana społeczność. Mówimy na niej o bieżących sprawach, problemach, umawiamy się na rozmowę z lekarzem, czy psychologiem. Możemy porozmawiać na dowolny temat. Raz w tygodniu następuje również zmiana dyżurów, jak sprzątanie w świetlicy, jadalni, układanie krzeseł na społeczność czy zmiana zarządu: przewodniczący, który prowadzi spotkanie oraz zastępca. Za dyżury oraz dodatkowe prace otrzymujemy punkty, które możemy wykorzystać na różne przywileje np. przedłużenie ciszy nocnej. Na oddziale nie możemy mieć własnych telefonów. Jest jeden aparat, przez który możemy się kontaktować. Po społeczności mamy czas dla siebie, spotkania z lekarzami oraz szkołę. Na szkołę trzeba sobie w pewien sposób zasłużyć i należy spełniać pewne kryteria. Kilka razy w tygodniu mamy zajęcia terapeutyczne. Wieczorem kolacja, leki i czas kąpieli.


Ale co jeśli coś jest nie tak? Możemy pójść porozmawiać z lekarzem lub psychologiem. Małe ale... obecni są tylko do godziny 14. Później zostaje nam rozmowa z personelem. Możemy poprosić o wydanie leków doraźnych. Poprosić o terapię lodową ( trzymanie kostek lodu w dłoniach) oraz o gumki recepturki do strzelania w swoje ciało. Dobra alternatywa do samookaleczeń. A co jeśli nie panujemy nad sobą, zagrażamy sobie lub innym? Są dwie formy zabezpieczenia. Pasy bezpieczeństwa i kaftan. W pasach możemy leżeć naprawdę wiele dni. Na czym to polega? Zostajemy po prostu przywiązani do łóżka.


Co jeśli odmawiamy przyjęcia leków? Hmmm. powiem na swoim przykładzie, bo sama to zrobiłam. Przychodzą do nas ratownicy i zabezpieczają nas. Możesz się szarpać, krzyczeć- to nic nie da. Później dostaniesz zastrzyk zamiast Twoich leków. Sprzeciw tu nie ma sensu, bo nie masz nic do gadania.


Przejdę teraz do być może najbardziej brutalnej kwestii. Wyjaśni Wam ona co myślę o pobycie tam, kiedy nie jest on naprawdę konieczny. Można by było pomyśleć, że to świetny wynik. Na terenie oddziału miałam tylko dwie próby samobójcze. W porównaniu z tym co działo się na wolności... Ale co powiecie na to, że do jednej z prób samobójczych ostrze dała mi moja koleżanka, a kiedy nie miałam już siły ciąć głębiej, sama wykonała ostatnie cięcie? Jak można skomentować to, że wieszałam się na szpitalnym łóżku na oczach wtedy dziewczyny, a ona mi pomagała. Dopiero po jakimś czasie, spanikowana poinformowała pielęgniarki. Jak skomentować wzajemne okaleczanie się, podczas pobytu w pasach, szkłem, które uzyskałyśmy z lampek choinkowych? Kiedy poprosisz odpowiednią osobę, aby udusiła Cię poduszką kiedy jesteś zabezpieczona, ona to zrobi? Wspólne nakręcanie się, desperacja. Co powiecie na to, że dziewczyny z oddziału młodzieżowego okaleczają dzieciaki, wycinają im napisy na ciele? (za moimi pobytami był remont i oddział młodzieżowy był połączony z dziecięcym) Wyobrażacie sobie 6,7 latka leżącego w kałuży krwi w łazience lub inne dziecko próbujące się powiesić na kablu od telewizora. Wyobraźcie sobie bulimiczkę, która błaga Was płacząc o choć kawałek czegoś do jedzenia, a Ty nie możesz jej poczęstować bo taki ma kontrakt. Wyobraźcie sobie dziewczyny uzależnione od narkotyków, które kruszą i wciągają tynk ze ściany lub magnez w tabletkach. Przemycające ampułki morfiny lub kradnące leki z dyżurki. Kontakty seksualne, bardzo niebezpieczne. Homo, hetero, wszystko tylko po to, żeby zapomnieć i choć chwilę poczuć ciepło. To tylko kilka historii, których byłam świadkiem. Sama w szpitalu byłam niecałe pół roku. Wyobraźcie sobie, że takich obrazków było więcej. Czy szpital jest dobrym miejscem dla osoby wrażliwej? A przecież osoby chore to bardzo wrażliwi ludzie. Po wyjściu wyszłam odmieniona. Bałam się ludzi, wiedziałam, że nie zrozumieją tego co widziałam w tym miejscu. Zaczęłam uciekać w używki. Chciałam o tym zapomnieć. Zapomnieć o tym wszystkim. O ludziach, którzy płacząc błagali mnie, abym odebrała im życie. Ale przecież ja sama to robiłam...


Wyobraźcie sobie kanion. Dwa wzgórza, a między nimi ogromną przepaść. Po jednej stronie my- zamknięci, po drugiej reszta. Kiedyś wszyscy byliśmy tacy sami. My spadliśmy z góry, dotykaliśmy dna. Potem przeszliśmy na drugą stronę. My Was rozumiemy, sami znaliśmy to życie. Ale czy Wy rozumiecie nas? Potrzebujemy tego.


Możesz mówić mi, że się stoczyłam. Że stałam się bezwartościowa. Że mnie nie poznajesz. Możesz mi mówić wszystko, ale zastanów się nad tymi słowami. Spójrz na te historie. Ty o tym czytasz, ja to widziałam. Jestem silnym człowiekiem, taka musiałam się ukształtować. Szukałam pomocy, nie wiedziałam jak pogodzić się z tym co się dzieje. Nie znacie naszych historii, nie wiecie co przyniosło nam życie. Ocenić jest łatwo. Postaw się jednak na naszym miejscu. Dotykałeś kiedyś dna?


W szpitalu czujesz mocniej, czujesz z innymi. Cały ich ból. Współodczuwać. Czujesz się bezsilny. To właśnie jest szpital psychiatryczny. Nigdy nie zapomnę tych momentów. Miałam szczęście, że zaopiekował się mną wtedy wspaniały lekarz. Szpital uzależnia. Nie czujesz się już nigdzie dobrze. Boisz się wolności, nienawidzisz krat w oknach. Nie oceniaj, pomóż.


CO JEST PO DRUGIEJ STRONIE?



Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK

wtorek, 10 maja 2016

Zapomnieć.

Zapomnieć chcę. Odcinam się. Sakramentalne, ceremonialne i kontrolowane przez każdy nerw wracanie do przeszłości.

Usiane świadomością bezradności wobec czasu. Brudny, szary świat... Wyjdźcie z mojej głowy. Chcę poczuć się wolna. Niech to przestanie dziać się na nowo. Nie mam już na to siły. Ile jeszcze muszę się okłamywać, że wybaczyłam? Nie potrafię. Ten gniew w środku nie pozwala mi normalnie funkcjonować.

Jak wybaczyć największe poniżenie? 

Chcę odnaleźć siłę, aby wybaczyć. 

Dlaczego choć to oni zranili mnie, to ja wciąż ranię siebie? Dlaczego się okaleczam? Dlaczego swoje ciało? Nienawidzę nienawiści w sobie i w ten sposób staję się hipokrytką. 




niedziela, 8 maja 2016

...

Przeklęta bezsenność. Znów się okaleczyłam. Nie wiem dlaczego. Nie czułam się nawet smutna.Nie czuję zupełnie nic. Wszystko zlewa się w jedną, głuchą pustkę. Ile jeszcze godzin spędzę w ten sposób? Naucz się wreszcie cierpieć.

A jeśli to wszystko nie istnieje? Jeśli dzieje się tylko w mojej głowie?

Nie śnię, nie pojawiam się. Nic nie mówię, milczę. Natłok niepotrzebnych zdarzeń, gorzkich słów i myśli. Czy to tylko mur jaki w sobie wyhodowałam?

Chyba taka jestem szczęśliwa. Sama, w ciszy, w mroku. Tu moje miejsce. Mogę tu zostać. Musi boleć. Nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Naucz się w końcu, że jesteś już tylko własnym cieniem.


piątek, 6 maja 2016

nadzieja?

Przytulam policzek do zimnej powierzchni dna. Czuję dotyk każdego kamienia, każdego ziarenka piasku. W oczy wpada mi poruszony przeszywającym wiatrem kosmyk włosów. Nie potrzebuję nic innego, tylko Ciebie. Chcę iść do przodu, unieść się i wyjść z tego miejsca, ale nie potrafię znaleźć w sobie nawet siły na odgarnięcie pasma włosów. Rozglądam się wokół, lecz odczuwam tylko wszechobecną pustkę. Cicho łudzę się, że jest jakieś miejsce, w którym poczuję się bezpiecznie. Wtedy przychodzisz Ty. Nie oceniasz, nie krytykujesz, po prostu jesteś. Patrzysz na mnie w dziwny sposób. Zaintrygowana odwzajemniam spojrzenie. Zawsze bałam się patrzyć ludziom w oczy. Wstydziłam się tego czym jestem. Teraz jest inaczej. W Twoich oczach widzę coś innego niż do tej pory. Nie widziałam tych emocji w innych ludziach. Przestraszona, zamykam oczy. Nie wytrzymałam. W mojej głowie pojawiają się wspaniałe wizje. Układam głowę na szynie. Wskakuję pod samochody niczym dziecko w kałużę. Wszystko po to aby zakończyć ból. Nagle czuję Twój dotyk. Przytulam się do Twojej piersi. Wiedziałeś o czym myślę, dobrze wiedziałeś, że to kolejny gorszy dzień. Zawsze zjawiałeś się tak nagle, nie mogłam tego przewidzieć. Jak anioł, któremu ludzie odebrali skrzydła. Znosiłeś wszystko. Moje użalanie się, moje myśli samobójcze, moje cierpienie, płacz. Słuchałeś jak opowiadam o osobie, którą rzekomo tak bardzo kocham. Byłeś i nie wypuszczałeś mnie, dopóki nie byłam bezpieczna. Trzymałeś tak mocno, nawet kiedy trzymałam w rękach coś czym chciałam się zranić. Minęło trochę czasu zanim zrozumiałam czym jest miłość. Jeszcze rok temu byłam pewna, że rozumiem to uczucie. Dostawałam kwiaty, pocałunki i wyznania. Ale to nie była miłość. Wiele razy mówiłeś, że mnie kochasz, ale byłam zbyt głupia, aby to zrozumieć. Zapnij pasy, uśmiechnij się, jesteś silna, jestem przy Tobie, jesteś piękna, odprowadzę Cię, chcę mieć pewność, że wszystko jest w porządku. To były prawdziwe wyznania. Traktowałam siebie tak źle, że nie rozumiałam jak można traktować mnie dobrze. Prowokowałam Cię do tego, żebyś mnie nienawidził. A Ty wciąż byłeś. Mam najwspanialszego chłopaka na świecie. Pokochał mnie w największym piekle, leżącą na dnie. Teraz pomógł mi unieść się ponad chmury. Nie wyręczył, tylko podał dłoń. Nie wierzyłam w miłość. Ale prawda jest taka, że nie wyleczą mnie leki. Wyleczy mnie to co piękne. Głęboko wierzę, że mnie wyleczy. Nie tylko miłość od innych, ale głównie ta którą noszę w sobie. Odnalazłam nadzieję.


Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK



sobota, 30 kwietnia 2016

Zaburzona osobowość...

   Zaczynasz chorować, widzisz i słyszysz rzeczy, których nie ma. Twoja osobowość rozpada się na milion małych kawałeczków. Naprawdę ciężko jest ją potem posklejać.
  Nie chcę mówić dlaczego stało się tak, że zachorowałam również na zaburzenia osobowości. To dla mnie wciąż temat tabu. Uważam, że to nadal zbyt prywatne. Przyczyn może być wiele. Złe wychowanie, niesprzyjające do rozwoju otoczenie, przykre i traumatyczne wydarzenia, czy chociażby duży stres. Tego jest bardzo dużo...
  Wszystko zaczęło się jakoś w styczniu 2015r. Przyglądając się od drugiej strony wydawać by się mogło, że wszystko jest w porządku. Chodziłam uśmiechnięta, miałam kochającego chłopaka i przyjaciół. Prawdziwa bajka, nieprawdaż? Cała walka toczyła się jednak wewnątrz mnie. Skrywałam wiele tajemnic i emocji. Bałam się mówić o ważnych sprawach. W środku miałam jakby zupełnie dwie inne osoby. Ich przekonania, myśli, zamiary były bardzo skrajne. Czułam, że mam zdolności telepatyczne, słyszałam głosy. Z początku mówiły one o innych osobach, potem jedna z postaci zwracała się bezpośrednio do mnie. Miała mój głos, więc jej wierzyłam. Nazywała mnie dziwką, szmatą, zerem, niczym. Kazała mi się zabić, bo nic nie znaczę i nie powinnam istnieć. Z każdym dniem te słowa narastały na sile. Nie dawały mi spokoju. Z czasem zorientowałam się jednak, że nie są prawdziwe. Nie sama, ale dzięki pomocy innych ludzi! Próbowałam walczyć z głosami,chodziłam na terapię.
  Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest być dwoma osobami na raz? Jedna pragnie wrażeń, bawi się ludźmi, rani, ucieka w używki, niszczy siebie, kocha destrukcję i do niej dąży. Jest przepełniona nienawiścią i egoizmem. Druga natomiast to ta prawdziwa Ty. Może nieidealna, ale kochająca, pomocna, skromna, pozytywna, przepełniona miłością. Problem tylko w tym, że nie jesteś w stanie ich odróżnić. Targają Tobą tak skrajne emocje bawią się Tobą dwie inne osoby i sprawiają, że Twoje życie to jedna wielka karuzela. Jesteś już w stanie wyobrazić sobie co przechodzi taka osoba? Może zamiast oceniać, wyciągniesz do niej dłoń i pomożesz odnaleźć siebie? W grupie siła. Wiele można zdziałać. Nie bądź obojętny.
  Wyobraź sobie moment, w którym osoba chora dowiaduje się, że wszystko w co wcześniej wierzyła, za co oddałaby życie, to tylko kłamstwa? Zmieszana bardzo potrzebuje pomocy. Sama nie wie co jest prawdą, a co kłamstwem. Uwierz, że bardzo cierpi. Nie nazywaj jej kłamcą, oszustką, czy "pijawką emocjonalną." Poddaj jej rękę i pokaż czym jest prawda.

   Autorka ilustracji: http://tylko-szum.blogspot.com



Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK

niedziela, 17 kwietnia 2016

Domowe melodie- koncert

Moi kochani!
Zauważyłam ostatnio jak duży wpływ na moje życie ma depresja. Zdominowała mnie w wielu kwestiach. Moja walka to nie tylko trudności ale również piękne chwile, momenty euforii. Założeniem bloga nie było to, abym pisała tylko na smutne i poważne tematy, choć uważam, że to jest również ważne. Dziś wpis przepełniony pozytywną energią. Byłam wczoraj z moją przyjaciółką Martą i jej siostrą Monisią na koncercie Domowych Melodii w Gdańsku. Piękne chwile, wspaniały klimat. Stałyśmy na samym środku, w pierwszym rzędzie. Miałyśmy najlepsze możliwe miejsce. <3 Dziękuję Domowym za tyle ciepła, pozytywnej energii i chwil wzruszeń. Wczoraj znów, mimo choroby poczułam, że żyję. Mamy wspólne zdjęcie! :)



Ja- w czerwonej piżamce. :)


piątek, 15 kwietnia 2016

Samookaleczenia


Pustka, którą usiłujesz wypełnić. Niespełnione obietnice. Samotność, nienawiść, poczucie winy. To tylko część z uczuć towarzyszących osobie chorej na depresję. Postanowiłam poruszyć temat autoagresji. Zdaję sobie sprawę, że jest to sprawa bardzo popularna w sieci. Podkreślam! Nikogo nie zachęcam do okaleczania się. To droga do destrukcji, do nikąd. To nie jest pomoc, choć często złudnie tak się wydaje. Chciałam sprostować tę sprawę.

Zdania co do autoagresji są podzielone. Część osób krytykuje osoby, które się okaleczają. Są też tacy, którzy do tego zachęcają oraz osoby, które usiłują pomóc.

Psychologiem nie jestem, ale mam za sobą 9 lat okaleczeń. Zaczynało się niewinnie. Igła, później wykręcałam śrubokrętem ostrze z temperówki, kupowałam żyletki w kiosku, kłamiąc, że są do maszynki taty. Zdarzało się sięgnąć po brzytwę, a w momentach pełnych desperacji, gdy nie było niczego ostrego (w szpitalu) łamałam plastikowe sztućce, wyciągałam zszywki z zeszytów czy szukałam ostrych krawędzi w kaloryferze. Tym wszystkim robiłam sobie krzywdę. Minęło trochę czasu, od chwili kiedy ostatnio sięgnęłam po żyletkę. Teraz oprócz niesmacznych blizn na nogach, przedramionach i brzuchu, przez które mimo upałów nie mogę ubrać koszulki na krótki rękaw, czuję także, że tak naprawdę wszystkie te działania w żaden sposób mi nie pomogły. Czułam się tylko jeszcze gorzej.

Dlaczego to robimy?- czyli jak zrozumieć osobę chorą. Pamiętajcie, że zrozumienie jest bardzo ważne.
1) Chcemy w ten sposób sobie ulżyć, uspokoić, wyciszyć. Ktoś może pomyśleć jak to jest możliwe, że coś takiego może sprawić, że stajemy się spokojniejsi. Nie potrafię tego opisać. W największych kryzysie, kiedy jesteśmy roztrzęsieni widok płynącej krwi nas uspokaja. Wydawać by się mogło, że to pomoc... Nic bardziej mylnego. Kiedy wraca do nas większa świadomość, czujemy się beznadziejni i mamy poczucie winy, że zrobiliśmy coś takiego.

2) Próbujemy zamienić cierpienie psychiczne na fizyczne. Ludziom łatwiej zrozumieć to co jest widoczne.

3) Krzyczymy o pomoc, chcemy zwrócić na siebie uwagę. Wiele osób, które to robią nie zgadza się z tym, ale z biegiem czasu zaczynamy rozumieć.

4) Chcemy ukarać siebie za to, że zraniliśmy. To błędne koło. Wiele razy mówiłam sobie, że całe zło to moja wina. Często okaleczałam się za rzeczy, na które nie miałam wpływu. Nigdy nie pozwólcie sobie wmówić, że wszystko przez jest Was. Wina zawsze leży po dwóch stronach.

5) Nie chcemy zranić innej osoby. Wolimy siebie. Upss... pułapka. Ranimy. Każda osoba, której na nas zależy, widząca że nas boli... cierpi.

6) Jesteśmy od tego uzależnieni. Jak od papierosów, alkoholu czy seksu. Jest wiele uzależnień. Również to od bólu. To często staje się rytuałem.

7) Są ludzie, którzy chcą się popisać. Zostawię to może bez komentarzu, choć uważam, że to również choroba. Potrzebują pomocy, ale innej niż osoby z depresją.

8) Chcemy siebie zniszczyć. Mamy siebie za nic.

9) Nie potrafimy się odnaleźć w świecie. Szukamy nowych rozwiązań. Często błądzimy.

10) Często jest to zwyczajne rozładowanie energii czy smutku.

11) Niektórzy robią to przez internetową modę. Wstawiają do sieci zdjęcia swoich okaleczeń. Potrzebują uwagi, mają niskie poczucie własnej wartości. To też można zrozumieć w jakimś stopniu. Jesteśmy tylko ludźmi w końcu.


To część powodów. Część sama doświadczyłam. Postaram również wstawić post o tym jak pomóc osobie dokonującej samookaleczeń. Chciałam, żebyście postarali się zrozumieć takich ludzi. To nie są ludzie głupi czy słabi. Pamiętajcie o tym i nie bądźcie obojętni na ich cierpienie.

ilustracja: http://tylko-szum.blogspot.com/


Pamiętajcie, że dzień bez okaleczeń jest Waszym zwycięstwem. Możliwe jest wyjście z tego. Pamiętajcie o tym!

Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK



wtorek, 12 kwietnia 2016

Pędy

   Jestem wrażliwa i delikatna. Często udaję, że żyję, aby sama w to uwierzyć. Nagle coś się zmieniło. Wszelkie pytania uciekły w popłochu. Nie trzeba było wiele. Tylko kilka tysięcy raniących słów, setki sztucznych uśmiechów i gestów...Tylko tyle wystarczyło, żeby mnie zniszczyć. Przy życiu trzymała mnie świadomość tego, że można mnie niszczyć i równać z błotem, ale nie można mnie pokonać. Spływające po policzkach łzy same przyznawały, że nie powinny jeszcze się narodzić. Nie przez takich ludzi. Chciały być jedynie skutkiem szczęścia. W kontemplacji melancholii wychodzę na balkon. Może te wszystkie gwiazdy na niebie są właśnie po to, żeby rozjaśnić mi drogę. Gdzieś wśród nich jest ta jedna, ta wyjątkowa, dla której każdego dnia spoglądam w niebo. Wtedy całe staje się jakby magiczne, tajemnicze. Gdzieś ponad tym wszystkim, na nieznanej ziemi wykiełkowało czyste, nieskażone jeszcze nasionko nadziei. Zielone pędy pięły się do góry. Wszystko nagle odzyskiwało swój blask. To trwało tylko chwilę, jakby błysk. Nasionko znów zostało zdeptane. Ponownie pojawiło się pytanie: dlaczego? Zdawać by się mogło, że nie chcę znać na nie odpowiedzi. Nagle wszystko stało się jasne. Miłość jest moją wiarą, a serce Kościołem. Postanowiłam zasiać nadzieję w sercu, pielęgnować ją każdego dnia, podlewać, chronić przed światem zewnętrznym. Nie dopuszczać do środka tego co złe, ale karmić ją dobrem i szczerością. Wszystko powoli zaczęło się układać. Kiedy przychodził moment kryzysu, przykre słowa, roślina wewnątrz mnie mówiła mi wszystko co prawdziwe. Nie pozwalała wygrywać cieniom z mojej głowy, ani nienawiści ludzi. Żyłam swoimi zasadami, inaczej niż reszta. Zamiast płakać nad tym co złe, próbowałam dostrzegać to co dobre. Śpiewałam w lesie, tańczyłam na plaży, karmiłam gołębie. Spełniałam marzenia i żyłam dla siebie, pomagając przy tym innym. Wtedy uświadomiłam sobie jak wiele osób zebrało się wokół mnie. Osób takich jak ja. Ogrodników. Czułam jakbyśmy byli połączeni pędami, jakby nasze spotkanie nie było przypadkiem. Otaczałam się ludźmi wypełnionymi miłością i wyrzuciłam z siebie całą nienawiść. Właśnie to sprawia, że mimo choroby potrafię być szczęśliwa.

Jeśli potrzebujesz pomocy, PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com
Zapraszam: KLIK


 Ilustracja: http://tylko-szum.blogspot.com/


piątek, 8 kwietnia 2016

Nie zgadzam się. Anoreksja, bulimia, depresja, okaleczenia.

Mam wrażenie, że istnieje coś takiego jak "moda na depresję". Wszędzie pełno zdjęć okaleczonych rąk, anorektyczek czy postów zachęcających do samobójstwa. W internecie możecie znaleźć stronki promujące anoreksję (pro ana), bulimię (pro mia) oraz strony, gdzie można umówić się na grupowe samobójstwo. Sama wiele razy zetknęłam się z takim czymś. Osobiście staram się blokować wszystkie takie strony i Was również to tego zachęcam.


Wszystko co wyżej wymieniłam jest chorobami. Kto normalny zachęca do chorowania? Może jedynie dzieci w podstawówce, które chcą uciec ze sprawdzianu. Wszelkie zaburzenia psychiczne są śmiertelne. Prowadzenie takich stronek jest igraniem z czyimś życiem. Sama miałam problemy z odżywianiem. Dieta baletnicy, jedzenie wacików nasączonych octem, głodówki... to wszystko nie jest mi obce. Anoreksja prowadzi do destrukcji! Takim osobom trzeba pomóc, a nie nakręcać je na odchudzanie. "Niejedzenie jest siłą" "Chcę być idealna" "Muszę się zagłodzić" "Zjadłam-muszę sprawić sobie ból" "Jestem gruba (choć ważyłam 42kg)" To jest choroba! Tak! Trzeba ją leczyć, chodzić na terapię. Nie pozwólcie sobie wmówić, że jesteście grubi czy brzydcy. Wszyscy jesteście piękni! Nie potrzebujecie żadnych głodówek. To bardzo niszczy. Nie dajcie się na to namówić. Wyszłam z tego i wiem, że to droga donikąd. To samo z okaleczeniami. Na chwilę wydaje się, że jest lepiej. To bardzo złudne uczucie. Wpadasz w poczucie winy, masz wyrzuty sumienia. Jest tylko gorzej. Jeśli nie okaleczasz się, nie zaczynaj. Wiem, z początku fascynuje, później wydaje się, że pomaga. Ale na końcu nienawidzisz siebie.

JEŚLI POTRZEBUJESZ POMOCY, pisz: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com

Zapraszam do zapoznania się z akcją: KLIK

wtorek, 5 kwietnia 2016

Nie jesteście sami.

Moi kochani! TO BARDZO WAŻNY WPIS. Proszę o uwagę.

Jest wiele osób z chorą duszą. Rozsypani na kawałki. Chorujący na depresję. Okaleczający się.

Chcę pomóc. Uniknąć tragedii. Wiem, jestem młoda. Przeszłam jednak dużo. Możemy pomóc sobie nawzajem. Niby są telefony zaufania... ale szczerze, udało się Wam kiedyś tam dodzwonić? Ja usiłowałam, bo miałam takie zadanie na imprezie. Bez skutku. Jeśli masz jakiś problem, nie dajesz sobie rady lub po prostu potrzebujesz pogadać:

1) PISZ: wyjdzzcieniapomoc@gmail.com

Mail specjalnie założony na tę okazję. Będę odpisywać regularnie.

2) Utworzyłam grupę. Naszą małą oazę. Grupę ludzi, którzy będą się raz na jakiś czas spotykać. Choćby na kawę. Rozmawiać, dzielić się przemyśleniami, sposobami na radzenie sobie z chorobą. Utworzyłam tajną grupę na facebooku. Tajną, bo wiem, że większość z Was ukrywa swoje problemy pod maską uśmiechu. Jeśli chcecie dołączyć do Oazy napiszcie maila. Dodam Was i na grupie napiszę więcej. 

Kochani! Każdy ma jakiś problem. Chciałabym, żebyście wiedzieli, że możecie napisać. Nie prowadzę tego bloga dla sławy, choć wiem, że rozgłos jest potrzebny aby moja pomoc dotarła do większego grona. Zapraszam do udostępniania. Może nasza oaza ostatecznie zdominuje całą pustynię? :) Trzymajcie się!

Chciałabym dodać jeszcze jedną, ważną informację. Nie jestem jeszcze psychologiem. Swoje wypowiedzi będę konsultowała ze specjalistą. Chciałabym jednak podkreślić, że mogę Was wspierać i pełnić bardziej rolę podobną do przyjaciela, ale nie rozwiążę sama wszystkich waszych problemów. Czasem potrzebna jest wizyta u psychologa bądź psychiatry. Warto to wiedzieć. Niektórzy z Was potrzebują pomocy lekarza specjalisty i do niego będę odsyłać. Zachęcam każdego odrzucić wstyd i wybrać się w razie trudniejszych problemów.

Ilustracja: http://www.tylko-szum.blogspot.com/

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Terapia w Warszawie.


               


Dziś byłam na drugiej konsultacji lekarskiej w Warszawie. Wymagam intensywnej terapii i dostałam się! Od wakacji zamieszkam w zameczku. Dostanę profesjonalną pomoc i wyleczę się. :) Bardzo się cieszę i wszystko zaczyna się na nowo układać. Poza konsultacją pospacerowałam troszkę po Warszawie. Zjadłam pyszne czekoladowe ciasto w restauracji. Świetny wypad. Teraz czekam na samolot. Pobyt w moim pięknym zamku będzie trwał od trzech miesięcy do roku. Potem mogę go przedłużyć. Mam nadzieję, że szybko uda mi się wszystko poukładać w głowie.










Poza konsultacją miałam bardzo miły spacerek. :)
Wierzcie, że po każdym pochmurnym dniu wschodzi słońce.

piątek, 1 kwietnia 2016

Poranek

Wraz ze wschodem słońca budzi się poranek.
I wtedy kolor nieba na długo się rozjaśnia.
Chmury biegną po błękicie jak mały baranek.
Śpiew ptaków w lesie stale się rozgłaśnia.
Ten promyk słońca wita mnie co dnia
Maluje tęczę w szarej rzeczywistości
Ten promyk słońca to właśnie ja
Trwam razem ze sobą w braterskiej miłości.

sobota, 26 marca 2016

Dzień bez tytułu.

Nie mam siły. Tyle sobie obiecałam. Chciałam wrócić do szkoły po szpitalu, zdać rok i chodzić na terapię. Teraz boję się wyjść z domu. Boję się siedzieć wśród ludzi. Zmieniłam się. Jestem słaba. Nie potrafię się podnieść. Mimo, że mam obok najwspanialszą osobę, czuję się samotna. A ona biedna jest bezsilna. Czym jest samotność? Drzewem iglastym wśród drzew liściastych? Zwierzęciem samym w lesie? Jak to jest możliwe, że można czuć się samotnym w tłumie ludzi, a wystarczy jedna osoba by ożyło pustkowie. Nie znam siebie.  Nie orientuję się w terenie własnego umysłu. Moje tak zwane silne ja jest jedynie maską na małej, wystraszonej dziewczynce. Czuję, że znów odgrywam przedstawienie. Gram szczęśliwą, żeby inni się nie martwili. To tak nie działa. Znów czuję się tylko oszustką. Nie wiem nawet co czuję w tej chwili. Zbyt wiele skrajnych uczuć w mojej głowie. Chciałabym się nigdy nie urodzić. Przeszło mi przez myśl, żeby się okaleczyć. Znów siebie zniszczyć bo tylko do tego się nadaję. Jestem marionetką w rękach mojej choroby. Zatraciłam się zupełnie. Dziś straciłam nadzieję, że się odnajdę. Czasem ktoś zrani Cię tak bardzo, że wszystko inne przestaje boleć. Dopóki coś...cokolwiek...nie sprawi, że zaczniesz czuć od nowa. Nienawidzę TEGO CZYM się stałam. Wydawać by się mogło, że ta sama siła, która mnie podniosła, sprowadziła mnie na dół.

Ukształtowała mnie moja przeszłość
Niezauważona...niesłyszana...niechciana...

Oto czym jestem...jeśli w ogóle czymkolwiek jestem.








wtorek, 22 marca 2016

Beznadziejna.

   Jestem nikim. Nic nie znaczę. Nie powinnam istnieć. Chcę zniknąć. Jestem BEZnadziejna.
Takie myśli pojawiają się w mojej głowie każdego dnia. Przecież kiedyś ich nie było. Kochałam siebie, byłam swoją przyjaciółką. Co się zmieniło od tego czasu? Stałam się wrażliwsza, za dużo myślałam, a może się zepsułam? Znów obwiniałam siebie, okaleczałam za to kim jestem. W życiu zraniło mnie wielu ludzi. Nie myślę tu o osobach, które mnie w jakiś sposób skrytykowały, bo mają do tego prawo. Nikt w końcu nie jest idealny. Nie chcę mówić kto, w jaki sposób i jak dużo tych osób było. Jednak ludzie nas okaleczają i to nie jest dla nikogo tajemnicą. Mogą też nas uleczyć. Nie każdy ma jednak to szczęście, w tak młodym wieku poznać prawdziwego przyjaciela, który pokocha go całym sercem. Ja taką osobę poznałam i dzięki niej powoli zapominam i wygrywam ze wspomnieniami.

  Teraz zrozumiałam. NIE JESTEM BEZNADZIEJNA. Ktoś mi to kiedyś zmówił, kilka osób, a ja uwierzyłam. Nauczyć się pokochać na nowo jest bardzo trudno. Są ludzie, którzy tak potrafią dobrać słowa, że zaczynasz się czuć największym złem tego świata, niczym. Zaczynasz czuć, że jesteś wielką szczęściarą, że ten ktoś w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę. Druga osoba traktuje Cię jako gorszą tylko i wyłącznie dlatego, że sama ma problem ze sobą. Ma niskie poczucie własnej wartości i próbuje poczuć się lepiej Twoim kosztem. Osoba, która ma szacunek do siebie nie uważa innych za gorszych. Aby szanować siebie, trzeba najpierw nauczyć się szanować innych. Czasem człowiek, usprawiedliwiając się stresem traktuje Cię jak zero. Mówi, że kocha i mu zależy a potem zwraca się do Ciebie w taki sposób, że łzy same spływają po twoich policzkach. Inny człowiek z łatwością przelewa swoje frustracje na Ciebie, bo siebie winić nie potrafi, tak samo jak nie potrafi przeprosić. Potem zauważasz, że relacja z tą osobą jest bardzo toksyczna. Ale przecież Ty kochasz i dajesz z siebie wszystko. Całe swoje serce. W zamian dostajesz przykre słowa, a potem fałszywe:
Kocham Cię. Jednak druga osoba ma przecież dobrą opinię. Jest poważnym człowiekiem. To Ty jesteś wariatką, bo jesteś chora. Ludzi, którzy mogą Cię zranić jest miliony. Pamiętaj, żeby nie dać sobą manipulować. Nie jesteś beznadziejna. Ktoś tylko bardzo chce, żebyś się tak poczuła.
HOPEless. Pamiętaj, że nawet w tym słowie jest nadzieja...



Ilustracja: http://tylko-szum.blog.pl/


niedziela, 20 marca 2016

Kontynuacja- przyjaźń z osobą chorą



„Nie chcę już dłużej tak żyć”

Nie jestem pewna, czy ona w ogóle pamięta, kiedy to mówiła. Widziałam, jak płacze, jak wyrywa sobie włosy z głowy i błaga, by przestał mówić. Obserwowałam, jak odwraca się, krzyczy coraz głośniej, prosi o ciszę.

Problem polega tylko na tym, że nikt nic nie mówił.

To był jedyny raz, kiedy nie potrafiłam zachować spokoju i łzy same potoczyły się po moich policzkach. Wiedziałam, że nikt inny do niej nie dotrze; nie teraz, kiedy głosy w jej głowie zagłuszają prawdziwy świat, i z każdą sekundą byłam na siebie coraz bardziej wściekła, że zawodzę wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebuje. Ten dzień był najgorszym od momentu, w którym zorientowałam się, że z Pauliną jest coś nie w porządku.

Od początku naszej znajomości wiedziałam, że jest wyjątkowa. Czy jednak ponad rok temu powiedziałabym, że moja najlepsza przyjaciółka, taka, z którą łączy mnie więź jedna na milion, jest chora psychicznie?

W życiu.

Wydawała mi się najbardziej optymistyczną, radosną osobą na całym świecie. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jaki ogrom cierpienia dźwiga ze sobą każdego dnia. Dopiero w wakacje wszystko posypało się w tempie lawiny.

Okłamała mnie. Więcej niż raz. Wypłakałam milion łez, bo myślałam, że jest śmiertelnie chora i umrze. To nie była prawda. Nie wierzyłam już w kolejne choroby, które sobie wymyślała, w kolejne wydarzenia które rzekomo miały miejsce. Które miały wzbudzić moje współczucie, pozyskać moją atencję.

Dlaczego zatem po prostu nie olałam sprawy?

Ponieważ Paulina nie jest kłamcą. Czułam, po prostu wiedziałam, że nie jest taka z natury. Możecie nazwać mnie naiwną, możecie nazwać mnie głupią, ale po prostu nie mogłam jej tak zostawić. Cierpiałam przez nią nie raz, nie dwa, nie trzy. Starałam się nigdy nie dawać po sobie tego poznać. W głębi serca wiedziałam, że jeśli ja się odsunę, ona zostanie zupełnie sama. Że będzie się karać za mój smutek.

Koniec września. Paulina trafia do szpitala. Pozwolę sobie pominąć samo funkcjonowanie tej placówki. Zostawię może do przemyślenia pytanie: jak to się stało, że dziewczyna przyszła z gładkimi rękoma, a w trakcie pobytu pocięła sobie nie tylko przedramiona, ale i nogi?

Grudzień. Paulina wraca do szkoły. Robi mi niespodziankę, obie ryczymy, dostaję jeden z najpiękniejszych prezentów w moim życiu, zeszyt zrobiony przez moją przyjaciółkę. Przez cały grudzień ma ataki głosów, które słyszy tylko ona. Mogę tylko wyobrazić sobie, jak to jest.

Nagle okazuje się, że niektórym przeszkadza, że Paulina ma blizny. Nagle okazuje się, że szkoła nie jest w żaden sposób przygotowana na tego typu sytuacje. Nagle okazuje się, że szkołę interesuje tylko i wyłącznie to, co dzieje się na jej terenie. Wnioskuję, że po przekroczeniu progu nie jestem już uczniem, tak? (Z tego miejsca przepraszam, ale niestety- to jest wrażenie, które odniosłam; że nikt nie chce jej pomóc).

Koniec grudnia. Paulina wraca do szpitala. Odsuwa się ode mnie, nie mogę nawiązać z nią więzi. Mam wrażenie, że zupełnie jej nie znam. Nie mogę zrozumieć jej myśli. Nie rozumiem, jak można nie chcieć żyć. Nie potrafię pojąć, dlaczego karze się za coś, co nie jest jej winą. Czuję, że się zmieniła.

Nie będę nikogo oszukiwać. Miało być szczerze. Paulina mnie wkurza. Często zachowuje się nieodpowiedzialnie, dziecinnie. Czasem znów wzrok ma taki, jakby przeżyła już tysiąc lat i podejmuje decyzje człowieka dorosłego.

Z drugiej strony wiem, że ona jest przy mnie. To ona wysłuchiwała mojego ryku, gdy zerwał ze mną chłopak, to ona siedziała ze mną z zieloną, okropnie pieczącą maseczką na twarzy, to z nią widziałam jedyny wschód słońca.

Wiem, że jest chora. Akceptuję ją taką, jaką jest. Jestem jej głosem rozsądku, gdy zaczyna działać idiotycznie.

Paulina jest wrażliwa na piękno tego świata bardziej niż ktokolwiek inny. Dzięki niej zwracam uwagę na szczegóły.
Dzięki niej patrzę głębiej. Doceniam małe rzeczy, krótkie chwile.
Wiem, że jej optymizm miał zakrywać prawdziwy dramat. Nie wierzę jednak, że to była tylko maska.

Paulina jest tą uśmiechniętą dziewczyną w białej sukience, z wiankiem na głowie.
Paulina głośno śpiewa.
Paulina jest tancerką.
Paulina jest moją najlepszą przyjaciółką.






~I know we’re different, but deep inside us we’re not that different at all~


Dziękuję Ci moje słońce i gwiazdy, że ze mną jesteś. :* Martusia, jesteś cudowna. Nie mam słów.

sobota, 19 marca 2016

Związek i przyjaźń z osobą chorą.


  Zacznę od tego, że jest wiele rodzajów depresji. Nie każda wiąże się tylko z epizodami smutku. Jest również znana jako choroba maniakalno- depresyjna, depresja dwubiegunowa, nazywana inaczej CHAD. Objawia się ona epizodami euforii (manii lub hipomanii) oraz epizodami depresji. Mogą występować również zachowania agresywne. Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania oznacza się literą F (np. F31.5) Chciałabym dziś napisać o związku i przyjaźni z osobą chorą na depresję.

Jak wygląda podnoszenie osoby chorej? Relacja między chorym a jej partnerem lub przyjacielem może być czasem bardzo ciężka. Chory często wycofuje się z życia i ucieka od ludzi. Boi się zranić, więc odcina się od świata, żyjąc w swojej strefie komfortu. Czasem musi być sam, nie chcąc czuć się ciężarem. Wyobraźcie sobie również, jak to jest gdy ważna dla Was osoba, każdego dnia marzy o tym, żeby zniknąć, okalecza się i ma siebie za nic. W takiej sytuacji można poczuć się bezsilnym. Chęć pomocy jest ogromna, lecz druga osoba tej pomocy nie potrafi po prostu przyjąć. Zdarza się również, że zostajesz okłamany. Chory na depresję nie chciał Cię okłamać, po prostu bał się być znów powodem Twojego smutku. Pamiętaj również o tym, że nikt nie zarzucałby inwalidzie na wózku, że nie chce chodzić. On po prostu nie może. W wypadku depresji jest to ten sam mechanizm, choć jest niezrozumiały dla otoczenia. Większość ludzi nie potrafi zrozumieć co dzieje się w psychice chorego. Jeszcze więcej problemów pojawia się wtedy, kiedy chory nie reaguje tak, jakbyśmy chcieli. Zamyka się w sobie, sprawia wrażenie osoby obojętnej. Złoszcząc się na chorego, że jest nieczuły i nie chce spędzać razem czasu będzie niesprawiedliwe. Chory choć bardzo by chciał nie potrafi inaczej i nie jest to de facto związane z jego złą wolą, lecz bezpośrednio z depresją.

Musisz liczyć się również z tym, że będziesz dla chorego całym światem. Może nie zawsze będzie potrafił to przyznać, gdyż jest to uwarunkowane jego osobowością, ale staniesz się dla niego tlenem i pokarmem. Bez Ciebie ciężko będzie mu się zmierzyć z chorobą. Poza tymi chwilami smutku, doceniaj każde Wasze magiczne chwile, a uwierz, że jest ich wiele. Osoba chora na depresję odczuwa inaczej i ma ogromną wrażliwość w sobie. Warto ją pielęgnować.

Jak pomóc?- czyli czego nie mówić

- Nigdy nie mów zdań w stylu: Weź się w garść! Tylko pogorszysz stan chorego i sprawisz, że poczuje, że nie spełnia Twoich oczekiwań.
- „Pamiętaj, że są na świecie ludzie, którzy mają gorzej niż Ty.”- To nie pomaga! Wręcz przeciwnie. Może to tylko pogłębić negatywne myśli oraz poczucie winy.
- „Nikt nigdy nie mówił, że życie jest sprawiedliwe.”- chyba nie muszę tego komentować…
- „Przestać się nad sobą użalać.”- Depresja jest poważną chorobą, która wymaga leczenia!
- „ To Twoja wina.”
- „Chcesz nas ukarać tą swoją depresją.” – Tak usłyszałam kiedyś takie słowa… Czułam się jeszcze bardziej beznadziejna. Czułam, że ranię. Zaraz po tym usłyszałam, że jestem psychiczna.
- „Każdy człowiek ma depresję co kilka dni.”- otóż nie… depresja to nie chwilowy smutek.

Nie bądź też nadopiekuńczy.

Niedługo pojawi się również wpis mojej przyjaciółki. Ja jestem tą chorą, więc ona napisze to z jej perspektywy. Tu zamieściłam jedynie moje spostrzeżenia. Wielu rzeczy z pewnością nie zauważyłam w swoim zachowaniu.


Zapraszam na bloga autorki rysunku: http://tylko-szum.blog.pl/


czwartek, 17 marca 2016

Mam dwa psy

  Mam dwa psy. Jeden jest czarny, drugi biały. Wciąż błądzę, gubiąc się gdzieś między jednym a drugim. Zdaje mi się, że moje serce jest do czegoś mocno przywiązane. Coś ciągnie mnie, jakby za sznurek. Jak dwie łódki związane liną. Nawet gdyby chciało się je rozdzielić, nie ma takiego noża, który by go przeciął. Świat nagle stanął w ogniu. Dziś dzień zniżki. Znów wygrał ze mną czarny pies. Czasem marzę o tym, żeby zniknąć. Żeby nigdy nie było Pauliny. Dziś znów przyszedł ten ciężki dzień, w którym walczę z każdą minutą, która wydaje się nieskończonością. Depresja... mogło by się wydać, że po tak długim czasie da się poznać na wylot, jednak ona mnie ciągle zaskakuje. Znamy się tak długo, że powoli zaczynam nie wyobrażać sobie bez niej życia. Czasem jakby nagle znika, ale ciągle czuję jej obecność. Zawsze mnie dziwi kiedy odchodzi bez słowa, tylko po to, żeby wrócić do mnie z zaskoczenia ze zdwojoną siłą. Odsuwa ode mnie wszystkie osoby, tak by mieć mnie tylko dla siebie. Depresja to taka mała zazdrośnica. Nie znika, zawsze jest i doskonale spełnia swoją rolę cichego zabójcy. Czasami myślę, że chcę się od niej uwolnić, ale wtedy ona tylko mocniej zaciska więzy, uświadamiając mi jak słabym człowiekiem jestem, a co najgorsze, że boję się być szczęśliwa. Mówią, ze wygrywa ten pies, którego nakarmisz. U mnie dwa psy staczają codzienną walkę, niezależnie ode mnie. Są cieniami z mojej głowy, na które nie mam wpływu. Czuję się tylko kukiełką w ich rękach. Jak mam się uwolnić? Dziś nie widzę nic co mogłoby być pozytywne. Nie chcę fałszywie mówić, że jest wspaniale i zakładać maskę. Napiszę wtedy kiedy tak poczuję. Kiedy wróci mi chęć życia.




Obraz ten namalowała autorka bloga:

http://tylko-szum.blog.pl/

Wspaniała osoba. Zapraszam na jej bloga. Również poruszyła temat "psów" :)

wtorek, 15 marca 2016

Dziecięca niewinność



Pamiętacie jak byliście mali? Cieszyliście się wtedy nawet z małej łopatki. Nie baliście się marzyć, kochać, nie kryliście emocji w sobie. Dzieci są wspaniałe. Są przede wszystkim czyste. Nie zostały jeszcze splamione całym złem tego świata. Można zauważyć w nich niewinność, beztroskę oraz czystość. Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma wypowiedziami mojej młodszej siostrzyczki. Ma zaledwie pięć lat.


-Paulina, czy Bóg potrafi zrobić wszystko?- więc jej taka pewna odpowiedziałam:
-No tak.
-Nie, Nie potrafi przestać nas kochać przecież




Oto mój skarb. Jest piękna. Ma czystą duszyczkę. Kocham jej beztroskę. Kocham sposób w jaki mówi o życiu. Czasem jest niegrzeczna i potrafi wywrócić pokój do góry nogami, ale jej wnętrze jest przepiękne. Ma na imię Łucja. Miała być Święta, a wyszedł Łobuz Aniołek.


Łucja -Paulinka, lubisz tańczyć?
Paulina -A lubisz oddychać?
Łucja -Kocham, bo Bóg stworzył piękny świat i mogę w nim żyć
Paulina -To ja kocham tańczyć bo mogę żyć i widzieć piękno w tym świecie.
Łucja -Czyli bez tańczenia byłabyś smutna?
Paulina -tak
Łucja -hmmm a wiesz ze ja tez lubię tańczyć?
Paulina -wiem. Chodzisz do mojej Pani na zajęcia. A lubisz chodzić na te zajęcia?
Łucja -a lubisz oddychać?

Przyznam się, że mnie wtedy zaskoczyła.


A oto wywiad z moją Siostrą. :)

P: Co to jest życie?
L: Życie to ludzie, że mogą oddychać i chodzić. Trzeba dbać o naszą planetę. Nie można ścinać drzew, żeby było czyste powietrze.
P: Kto to jest Bóg?
L: Bóg to ten, który jest w Niebie albo w Kościele. Nie wiem. Chyba wszędzie. Bóg to ten co nas uczy w kościółku.
P: Czego uczy Bóg?
L: Że trzeba być grzecznym i dobrym. Że wszyscy to bracia.
P: A o co się modlisz do Boga?
L: Za wszystko co jest dobre. Prawda, że to najważniejsze Paulinka? I żeby ludzie nie chorowali i nie było burzy. I modliłam się za Jagodę bo mnie dziś biła.
P: Czy można się gniewać na Boga?
L: Nie, bo wtedy zapowie burzę.
P: Co to jest szczęście?
L: żeby się ładnie modlić. Że słońce ładnie świeci. Że Pan Jezus jest kochany.
P: A kiedy ludzie się kochają?
L: Kiedy są ze sobą zawsze. Nawet jak są na siebie źli. Kiedy razem płaczą i kiedy są szczęśliwi. Kochają się kiedy nic na świecie nie wygra.

A oto mała Paulinka. Miała już sporo problemów jak na swój wiek i dużo przeszła, ale nie myślała o smutku. Cieszyła się z każdej chwili. Nie zapominajcie o swojej dziecięcej wrażliwości. Pielęgnujcie ją. To ogromny skarb, który łatwo w tych czasach stracić.

sobota, 12 marca 2016

Pokoloruj swoje życie

 Dobra... nie będę ściemniać. Świat i ludzie nie są idealni. Ciągle jesteśmy ranieni i często mamy dosyć. Kiedyś kiedy spowiadałam się u księdza w mojej parafii, powiedział: Ogólnie życie jest do dupy. Ale może być piękne... Tak to były słowa księdza. Może nie do końca zgadzam się z jego słowami, bo życie wcale nie jest do dupy. To ludzie zaczęli je takim kształtować. Z natury jest piękne. Powrót do natury może przywrócić jego piękno. Jak przywrócić to piękno?
Życie możemy pokolorować. Może być wspaniałe. Nie potrzeba do tego wcale tak dużo. Wystarczy nauczyć się cieszyć z małych rzeczy i doceniać każdą z nich. Pewnego dnia zebrałam się z przyjaciółką i ozdobiłyśmy drzewo sercami. Taki mały gest. Wiele ludzi zaczęło się uśmiechać. Robili sobie zdjęcia, podpisywali się na serduszkach. Dałyśmy im szczęście, a to uczucie było naprawdę wyjątkowe. Z czasem nauczyłam się zamieniać padający śnieg czy deszcz w słoneczny dzień. To była naprawdę długa i kręta droga. Ktoś może pomyśleć: Taka młoda osoba, nie powinnaś nie wypowiadać na ten temat. Przecież nie znasz życia... Podzielę się więc z Wami jedną częścią swojej historii. Mam za sobą 17 prób samobójczych, Dwie z nich odbyły się niedawno w szpitalu. Przeszłam w życiu całkiem sporo. Nie mam na celu się użalać, ale chcę pokazać Wam, że mimo tego jak bardzo ludzie Cię ranią i próbują zniszczyć, Ty możesz się podnieść, uśmiechnąć i krzyknąć: Życie jest piękne! Dziś traktuję życie troszkę jak kolorowankę.

Musisz odnaleźć odpowiednie kredki, żeby ją pokolorować. Ważne jest to, że musisz kolorować ją szczerze. W przeciwnym razie wszystko straci sens. Jeszcze rok temu biegałam i krzyczałam, że jestem szczęśliwa. Kazałam ludziom się uśmiechać. Tak naprawdę przechodziłam w środku największe piekło. Cała ta moja radość była tylko maską na dziewczynie, która nie była w stanie sobie poradzić. Postanowiłam marzyć i dążyć do spełnienia tych marzeń. Zaczęło się od drobnych rzeczy.


 Nawet noc może być dniem jeśli wystarczająco ją oświetlimy. Ważne jest nauczyć się szukać promyków na świecie. Jest ich więcej niż Wam się wydaje. Mam dla Was zadanie. Spróbuj policzyć ile razy w ciągu dnia narzekałeś. Wiele razy robisz to nieświadomie. Może zamiast narzekać warto działać. Wiem, że jest ciężko. Zapraszam do przesłuchania piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=cMQU84mTdf8   i do zaobserwowania bloga. :) Miłego dnia. Dużo uśmiechu!




środa, 9 marca 2016

Płomień

Wciąż tli się mały płomyk
Na resztkach wielkiego żaru
Upada powoli, lecz nie gaśnie
Nie tworzy też pożaru
Jest wiatrem co tańczy z myślami
Rozgląda się i szuka ciepła
Mieszka we własnej przystani
Ludzkiego, dobrego serca
Chce świat uleczyć lecz gaśnie powoli
Zatraca się w samotności
Ginie świadomie z własnej woli
Dla czegoś większego, dla wolności.

wtorek, 8 marca 2016

Odwaga

           Dziś pomimo pracy, która mnie czeka i kilku stron zadań z chemii postanowiłam pójść na długi spacer po lesie. Musiałam sobie przemyśleć wiele rzeczy.
           Dotąd uważałam siebie za tchórza. Uważałam, że przez rzeczy, które robiłam jestem tylko małą, bojącą się życia dziewczynką. Ale dziś długo myślałam czym jest odwaga. Świadomością strachu? Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem to rezygnacja ze wszystkiego co znałeś, których kochałeś, w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo lęku zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek mozolną pracą na rzecz lepszego jutra. Kiedy byłam dzieckiem nigdy nie bałam się ciemności. Dawała mi nadzieję. "Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło." Uważam, że człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. To przekonanie pozwala mi przetrwać najgorsze chwile. Od dziecka miałam świadomość, że życie nas okalecza. Odbiera kawałki naszego serca. Nie da się tego uniknąć. Ale powoli zaczynam zauważać, że możemy zostać uzdrowieni. Że nawzajem się uzdrawiamy. Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać, a oni sami muszą wymyślać siebie. Okłamywałam siebie każdego dnia. Nie muszę się wstydzić tego co noszę w sobie. Przeciwnie, ten ból... to moja największa siła. Dziś wiem, że największą odwagą jest życie. Być ranionym każdego dnia, lecz wciąż się nie poddawać. Tracić nadzieję i szukać jej nawet błądząc. Być szczerym mimo, że łatwiej skłamać. Odwaga jest szczerością, świadomością strachu, pomocą, miłością, wybaczeniem, ale nigdy brakiem strachu. Bez strachu nie jesteśmy odważni. Jesteśmy tylko słabi. Pewnego dnia życie wystawi nas na próbę i wtedy poznamy czym jest prawdziwa odwaga.