Theme by Kran

sobota, 26 marca 2016

Dzień bez tytułu.

Nie mam siły. Tyle sobie obiecałam. Chciałam wrócić do szkoły po szpitalu, zdać rok i chodzić na terapię. Teraz boję się wyjść z domu. Boję się siedzieć wśród ludzi. Zmieniłam się. Jestem słaba. Nie potrafię się podnieść. Mimo, że mam obok najwspanialszą osobę, czuję się samotna. A ona biedna jest bezsilna. Czym jest samotność? Drzewem iglastym wśród drzew liściastych? Zwierzęciem samym w lesie? Jak to jest możliwe, że można czuć się samotnym w tłumie ludzi, a wystarczy jedna osoba by ożyło pustkowie. Nie znam siebie.  Nie orientuję się w terenie własnego umysłu. Moje tak zwane silne ja jest jedynie maską na małej, wystraszonej dziewczynce. Czuję, że znów odgrywam przedstawienie. Gram szczęśliwą, żeby inni się nie martwili. To tak nie działa. Znów czuję się tylko oszustką. Nie wiem nawet co czuję w tej chwili. Zbyt wiele skrajnych uczuć w mojej głowie. Chciałabym się nigdy nie urodzić. Przeszło mi przez myśl, żeby się okaleczyć. Znów siebie zniszczyć bo tylko do tego się nadaję. Jestem marionetką w rękach mojej choroby. Zatraciłam się zupełnie. Dziś straciłam nadzieję, że się odnajdę. Czasem ktoś zrani Cię tak bardzo, że wszystko inne przestaje boleć. Dopóki coś...cokolwiek...nie sprawi, że zaczniesz czuć od nowa. Nienawidzę TEGO CZYM się stałam. Wydawać by się mogło, że ta sama siła, która mnie podniosła, sprowadziła mnie na dół.

Ukształtowała mnie moja przeszłość
Niezauważona...niesłyszana...niechciana...

Oto czym jestem...jeśli w ogóle czymkolwiek jestem.








wtorek, 22 marca 2016

Beznadziejna.

   Jestem nikim. Nic nie znaczę. Nie powinnam istnieć. Chcę zniknąć. Jestem BEZnadziejna.
Takie myśli pojawiają się w mojej głowie każdego dnia. Przecież kiedyś ich nie było. Kochałam siebie, byłam swoją przyjaciółką. Co się zmieniło od tego czasu? Stałam się wrażliwsza, za dużo myślałam, a może się zepsułam? Znów obwiniałam siebie, okaleczałam za to kim jestem. W życiu zraniło mnie wielu ludzi. Nie myślę tu o osobach, które mnie w jakiś sposób skrytykowały, bo mają do tego prawo. Nikt w końcu nie jest idealny. Nie chcę mówić kto, w jaki sposób i jak dużo tych osób było. Jednak ludzie nas okaleczają i to nie jest dla nikogo tajemnicą. Mogą też nas uleczyć. Nie każdy ma jednak to szczęście, w tak młodym wieku poznać prawdziwego przyjaciela, który pokocha go całym sercem. Ja taką osobę poznałam i dzięki niej powoli zapominam i wygrywam ze wspomnieniami.

  Teraz zrozumiałam. NIE JESTEM BEZNADZIEJNA. Ktoś mi to kiedyś zmówił, kilka osób, a ja uwierzyłam. Nauczyć się pokochać na nowo jest bardzo trudno. Są ludzie, którzy tak potrafią dobrać słowa, że zaczynasz się czuć największym złem tego świata, niczym. Zaczynasz czuć, że jesteś wielką szczęściarą, że ten ktoś w ogóle zwrócił na Ciebie uwagę. Druga osoba traktuje Cię jako gorszą tylko i wyłącznie dlatego, że sama ma problem ze sobą. Ma niskie poczucie własnej wartości i próbuje poczuć się lepiej Twoim kosztem. Osoba, która ma szacunek do siebie nie uważa innych za gorszych. Aby szanować siebie, trzeba najpierw nauczyć się szanować innych. Czasem człowiek, usprawiedliwiając się stresem traktuje Cię jak zero. Mówi, że kocha i mu zależy a potem zwraca się do Ciebie w taki sposób, że łzy same spływają po twoich policzkach. Inny człowiek z łatwością przelewa swoje frustracje na Ciebie, bo siebie winić nie potrafi, tak samo jak nie potrafi przeprosić. Potem zauważasz, że relacja z tą osobą jest bardzo toksyczna. Ale przecież Ty kochasz i dajesz z siebie wszystko. Całe swoje serce. W zamian dostajesz przykre słowa, a potem fałszywe:
Kocham Cię. Jednak druga osoba ma przecież dobrą opinię. Jest poważnym człowiekiem. To Ty jesteś wariatką, bo jesteś chora. Ludzi, którzy mogą Cię zranić jest miliony. Pamiętaj, żeby nie dać sobą manipulować. Nie jesteś beznadziejna. Ktoś tylko bardzo chce, żebyś się tak poczuła.
HOPEless. Pamiętaj, że nawet w tym słowie jest nadzieja...



Ilustracja: http://tylko-szum.blog.pl/


niedziela, 20 marca 2016

Kontynuacja- przyjaźń z osobą chorą



„Nie chcę już dłużej tak żyć”

Nie jestem pewna, czy ona w ogóle pamięta, kiedy to mówiła. Widziałam, jak płacze, jak wyrywa sobie włosy z głowy i błaga, by przestał mówić. Obserwowałam, jak odwraca się, krzyczy coraz głośniej, prosi o ciszę.

Problem polega tylko na tym, że nikt nic nie mówił.

To był jedyny raz, kiedy nie potrafiłam zachować spokoju i łzy same potoczyły się po moich policzkach. Wiedziałam, że nikt inny do niej nie dotrze; nie teraz, kiedy głosy w jej głowie zagłuszają prawdziwy świat, i z każdą sekundą byłam na siebie coraz bardziej wściekła, że zawodzę wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebuje. Ten dzień był najgorszym od momentu, w którym zorientowałam się, że z Pauliną jest coś nie w porządku.

Od początku naszej znajomości wiedziałam, że jest wyjątkowa. Czy jednak ponad rok temu powiedziałabym, że moja najlepsza przyjaciółka, taka, z którą łączy mnie więź jedna na milion, jest chora psychicznie?

W życiu.

Wydawała mi się najbardziej optymistyczną, radosną osobą na całym świecie. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jaki ogrom cierpienia dźwiga ze sobą każdego dnia. Dopiero w wakacje wszystko posypało się w tempie lawiny.

Okłamała mnie. Więcej niż raz. Wypłakałam milion łez, bo myślałam, że jest śmiertelnie chora i umrze. To nie była prawda. Nie wierzyłam już w kolejne choroby, które sobie wymyślała, w kolejne wydarzenia które rzekomo miały miejsce. Które miały wzbudzić moje współczucie, pozyskać moją atencję.

Dlaczego zatem po prostu nie olałam sprawy?

Ponieważ Paulina nie jest kłamcą. Czułam, po prostu wiedziałam, że nie jest taka z natury. Możecie nazwać mnie naiwną, możecie nazwać mnie głupią, ale po prostu nie mogłam jej tak zostawić. Cierpiałam przez nią nie raz, nie dwa, nie trzy. Starałam się nigdy nie dawać po sobie tego poznać. W głębi serca wiedziałam, że jeśli ja się odsunę, ona zostanie zupełnie sama. Że będzie się karać za mój smutek.

Koniec września. Paulina trafia do szpitala. Pozwolę sobie pominąć samo funkcjonowanie tej placówki. Zostawię może do przemyślenia pytanie: jak to się stało, że dziewczyna przyszła z gładkimi rękoma, a w trakcie pobytu pocięła sobie nie tylko przedramiona, ale i nogi?

Grudzień. Paulina wraca do szkoły. Robi mi niespodziankę, obie ryczymy, dostaję jeden z najpiękniejszych prezentów w moim życiu, zeszyt zrobiony przez moją przyjaciółkę. Przez cały grudzień ma ataki głosów, które słyszy tylko ona. Mogę tylko wyobrazić sobie, jak to jest.

Nagle okazuje się, że niektórym przeszkadza, że Paulina ma blizny. Nagle okazuje się, że szkoła nie jest w żaden sposób przygotowana na tego typu sytuacje. Nagle okazuje się, że szkołę interesuje tylko i wyłącznie to, co dzieje się na jej terenie. Wnioskuję, że po przekroczeniu progu nie jestem już uczniem, tak? (Z tego miejsca przepraszam, ale niestety- to jest wrażenie, które odniosłam; że nikt nie chce jej pomóc).

Koniec grudnia. Paulina wraca do szpitala. Odsuwa się ode mnie, nie mogę nawiązać z nią więzi. Mam wrażenie, że zupełnie jej nie znam. Nie mogę zrozumieć jej myśli. Nie rozumiem, jak można nie chcieć żyć. Nie potrafię pojąć, dlaczego karze się za coś, co nie jest jej winą. Czuję, że się zmieniła.

Nie będę nikogo oszukiwać. Miało być szczerze. Paulina mnie wkurza. Często zachowuje się nieodpowiedzialnie, dziecinnie. Czasem znów wzrok ma taki, jakby przeżyła już tysiąc lat i podejmuje decyzje człowieka dorosłego.

Z drugiej strony wiem, że ona jest przy mnie. To ona wysłuchiwała mojego ryku, gdy zerwał ze mną chłopak, to ona siedziała ze mną z zieloną, okropnie pieczącą maseczką na twarzy, to z nią widziałam jedyny wschód słońca.

Wiem, że jest chora. Akceptuję ją taką, jaką jest. Jestem jej głosem rozsądku, gdy zaczyna działać idiotycznie.

Paulina jest wrażliwa na piękno tego świata bardziej niż ktokolwiek inny. Dzięki niej zwracam uwagę na szczegóły.
Dzięki niej patrzę głębiej. Doceniam małe rzeczy, krótkie chwile.
Wiem, że jej optymizm miał zakrywać prawdziwy dramat. Nie wierzę jednak, że to była tylko maska.

Paulina jest tą uśmiechniętą dziewczyną w białej sukience, z wiankiem na głowie.
Paulina głośno śpiewa.
Paulina jest tancerką.
Paulina jest moją najlepszą przyjaciółką.






~I know we’re different, but deep inside us we’re not that different at all~


Dziękuję Ci moje słońce i gwiazdy, że ze mną jesteś. :* Martusia, jesteś cudowna. Nie mam słów.

sobota, 19 marca 2016

Związek i przyjaźń z osobą chorą.


  Zacznę od tego, że jest wiele rodzajów depresji. Nie każda wiąże się tylko z epizodami smutku. Jest również znana jako choroba maniakalno- depresyjna, depresja dwubiegunowa, nazywana inaczej CHAD. Objawia się ona epizodami euforii (manii lub hipomanii) oraz epizodami depresji. Mogą występować również zachowania agresywne. Według Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD-10, zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania oznacza się literą F (np. F31.5) Chciałabym dziś napisać o związku i przyjaźni z osobą chorą na depresję.

Jak wygląda podnoszenie osoby chorej? Relacja między chorym a jej partnerem lub przyjacielem może być czasem bardzo ciężka. Chory często wycofuje się z życia i ucieka od ludzi. Boi się zranić, więc odcina się od świata, żyjąc w swojej strefie komfortu. Czasem musi być sam, nie chcąc czuć się ciężarem. Wyobraźcie sobie również, jak to jest gdy ważna dla Was osoba, każdego dnia marzy o tym, żeby zniknąć, okalecza się i ma siebie za nic. W takiej sytuacji można poczuć się bezsilnym. Chęć pomocy jest ogromna, lecz druga osoba tej pomocy nie potrafi po prostu przyjąć. Zdarza się również, że zostajesz okłamany. Chory na depresję nie chciał Cię okłamać, po prostu bał się być znów powodem Twojego smutku. Pamiętaj również o tym, że nikt nie zarzucałby inwalidzie na wózku, że nie chce chodzić. On po prostu nie może. W wypadku depresji jest to ten sam mechanizm, choć jest niezrozumiały dla otoczenia. Większość ludzi nie potrafi zrozumieć co dzieje się w psychice chorego. Jeszcze więcej problemów pojawia się wtedy, kiedy chory nie reaguje tak, jakbyśmy chcieli. Zamyka się w sobie, sprawia wrażenie osoby obojętnej. Złoszcząc się na chorego, że jest nieczuły i nie chce spędzać razem czasu będzie niesprawiedliwe. Chory choć bardzo by chciał nie potrafi inaczej i nie jest to de facto związane z jego złą wolą, lecz bezpośrednio z depresją.

Musisz liczyć się również z tym, że będziesz dla chorego całym światem. Może nie zawsze będzie potrafił to przyznać, gdyż jest to uwarunkowane jego osobowością, ale staniesz się dla niego tlenem i pokarmem. Bez Ciebie ciężko będzie mu się zmierzyć z chorobą. Poza tymi chwilami smutku, doceniaj każde Wasze magiczne chwile, a uwierz, że jest ich wiele. Osoba chora na depresję odczuwa inaczej i ma ogromną wrażliwość w sobie. Warto ją pielęgnować.

Jak pomóc?- czyli czego nie mówić

- Nigdy nie mów zdań w stylu: Weź się w garść! Tylko pogorszysz stan chorego i sprawisz, że poczuje, że nie spełnia Twoich oczekiwań.
- „Pamiętaj, że są na świecie ludzie, którzy mają gorzej niż Ty.”- To nie pomaga! Wręcz przeciwnie. Może to tylko pogłębić negatywne myśli oraz poczucie winy.
- „Nikt nigdy nie mówił, że życie jest sprawiedliwe.”- chyba nie muszę tego komentować…
- „Przestać się nad sobą użalać.”- Depresja jest poważną chorobą, która wymaga leczenia!
- „ To Twoja wina.”
- „Chcesz nas ukarać tą swoją depresją.” – Tak usłyszałam kiedyś takie słowa… Czułam się jeszcze bardziej beznadziejna. Czułam, że ranię. Zaraz po tym usłyszałam, że jestem psychiczna.
- „Każdy człowiek ma depresję co kilka dni.”- otóż nie… depresja to nie chwilowy smutek.

Nie bądź też nadopiekuńczy.

Niedługo pojawi się również wpis mojej przyjaciółki. Ja jestem tą chorą, więc ona napisze to z jej perspektywy. Tu zamieściłam jedynie moje spostrzeżenia. Wielu rzeczy z pewnością nie zauważyłam w swoim zachowaniu.


Zapraszam na bloga autorki rysunku: http://tylko-szum.blog.pl/


czwartek, 17 marca 2016

Mam dwa psy

  Mam dwa psy. Jeden jest czarny, drugi biały. Wciąż błądzę, gubiąc się gdzieś między jednym a drugim. Zdaje mi się, że moje serce jest do czegoś mocno przywiązane. Coś ciągnie mnie, jakby za sznurek. Jak dwie łódki związane liną. Nawet gdyby chciało się je rozdzielić, nie ma takiego noża, który by go przeciął. Świat nagle stanął w ogniu. Dziś dzień zniżki. Znów wygrał ze mną czarny pies. Czasem marzę o tym, żeby zniknąć. Żeby nigdy nie było Pauliny. Dziś znów przyszedł ten ciężki dzień, w którym walczę z każdą minutą, która wydaje się nieskończonością. Depresja... mogło by się wydać, że po tak długim czasie da się poznać na wylot, jednak ona mnie ciągle zaskakuje. Znamy się tak długo, że powoli zaczynam nie wyobrażać sobie bez niej życia. Czasem jakby nagle znika, ale ciągle czuję jej obecność. Zawsze mnie dziwi kiedy odchodzi bez słowa, tylko po to, żeby wrócić do mnie z zaskoczenia ze zdwojoną siłą. Odsuwa ode mnie wszystkie osoby, tak by mieć mnie tylko dla siebie. Depresja to taka mała zazdrośnica. Nie znika, zawsze jest i doskonale spełnia swoją rolę cichego zabójcy. Czasami myślę, że chcę się od niej uwolnić, ale wtedy ona tylko mocniej zaciska więzy, uświadamiając mi jak słabym człowiekiem jestem, a co najgorsze, że boję się być szczęśliwa. Mówią, ze wygrywa ten pies, którego nakarmisz. U mnie dwa psy staczają codzienną walkę, niezależnie ode mnie. Są cieniami z mojej głowy, na które nie mam wpływu. Czuję się tylko kukiełką w ich rękach. Jak mam się uwolnić? Dziś nie widzę nic co mogłoby być pozytywne. Nie chcę fałszywie mówić, że jest wspaniale i zakładać maskę. Napiszę wtedy kiedy tak poczuję. Kiedy wróci mi chęć życia.




Obraz ten namalowała autorka bloga:

http://tylko-szum.blog.pl/

Wspaniała osoba. Zapraszam na jej bloga. Również poruszyła temat "psów" :)

wtorek, 15 marca 2016

Dziecięca niewinność



Pamiętacie jak byliście mali? Cieszyliście się wtedy nawet z małej łopatki. Nie baliście się marzyć, kochać, nie kryliście emocji w sobie. Dzieci są wspaniałe. Są przede wszystkim czyste. Nie zostały jeszcze splamione całym złem tego świata. Można zauważyć w nich niewinność, beztroskę oraz czystość. Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma wypowiedziami mojej młodszej siostrzyczki. Ma zaledwie pięć lat.


-Paulina, czy Bóg potrafi zrobić wszystko?- więc jej taka pewna odpowiedziałam:
-No tak.
-Nie, Nie potrafi przestać nas kochać przecież




Oto mój skarb. Jest piękna. Ma czystą duszyczkę. Kocham jej beztroskę. Kocham sposób w jaki mówi o życiu. Czasem jest niegrzeczna i potrafi wywrócić pokój do góry nogami, ale jej wnętrze jest przepiękne. Ma na imię Łucja. Miała być Święta, a wyszedł Łobuz Aniołek.


Łucja -Paulinka, lubisz tańczyć?
Paulina -A lubisz oddychać?
Łucja -Kocham, bo Bóg stworzył piękny świat i mogę w nim żyć
Paulina -To ja kocham tańczyć bo mogę żyć i widzieć piękno w tym świecie.
Łucja -Czyli bez tańczenia byłabyś smutna?
Paulina -tak
Łucja -hmmm a wiesz ze ja tez lubię tańczyć?
Paulina -wiem. Chodzisz do mojej Pani na zajęcia. A lubisz chodzić na te zajęcia?
Łucja -a lubisz oddychać?

Przyznam się, że mnie wtedy zaskoczyła.


A oto wywiad z moją Siostrą. :)

P: Co to jest życie?
L: Życie to ludzie, że mogą oddychać i chodzić. Trzeba dbać o naszą planetę. Nie można ścinać drzew, żeby było czyste powietrze.
P: Kto to jest Bóg?
L: Bóg to ten, który jest w Niebie albo w Kościele. Nie wiem. Chyba wszędzie. Bóg to ten co nas uczy w kościółku.
P: Czego uczy Bóg?
L: Że trzeba być grzecznym i dobrym. Że wszyscy to bracia.
P: A o co się modlisz do Boga?
L: Za wszystko co jest dobre. Prawda, że to najważniejsze Paulinka? I żeby ludzie nie chorowali i nie było burzy. I modliłam się za Jagodę bo mnie dziś biła.
P: Czy można się gniewać na Boga?
L: Nie, bo wtedy zapowie burzę.
P: Co to jest szczęście?
L: żeby się ładnie modlić. Że słońce ładnie świeci. Że Pan Jezus jest kochany.
P: A kiedy ludzie się kochają?
L: Kiedy są ze sobą zawsze. Nawet jak są na siebie źli. Kiedy razem płaczą i kiedy są szczęśliwi. Kochają się kiedy nic na świecie nie wygra.

A oto mała Paulinka. Miała już sporo problemów jak na swój wiek i dużo przeszła, ale nie myślała o smutku. Cieszyła się z każdej chwili. Nie zapominajcie o swojej dziecięcej wrażliwości. Pielęgnujcie ją. To ogromny skarb, który łatwo w tych czasach stracić.

sobota, 12 marca 2016

Pokoloruj swoje życie

 Dobra... nie będę ściemniać. Świat i ludzie nie są idealni. Ciągle jesteśmy ranieni i często mamy dosyć. Kiedyś kiedy spowiadałam się u księdza w mojej parafii, powiedział: Ogólnie życie jest do dupy. Ale może być piękne... Tak to były słowa księdza. Może nie do końca zgadzam się z jego słowami, bo życie wcale nie jest do dupy. To ludzie zaczęli je takim kształtować. Z natury jest piękne. Powrót do natury może przywrócić jego piękno. Jak przywrócić to piękno?
Życie możemy pokolorować. Może być wspaniałe. Nie potrzeba do tego wcale tak dużo. Wystarczy nauczyć się cieszyć z małych rzeczy i doceniać każdą z nich. Pewnego dnia zebrałam się z przyjaciółką i ozdobiłyśmy drzewo sercami. Taki mały gest. Wiele ludzi zaczęło się uśmiechać. Robili sobie zdjęcia, podpisywali się na serduszkach. Dałyśmy im szczęście, a to uczucie było naprawdę wyjątkowe. Z czasem nauczyłam się zamieniać padający śnieg czy deszcz w słoneczny dzień. To była naprawdę długa i kręta droga. Ktoś może pomyśleć: Taka młoda osoba, nie powinnaś nie wypowiadać na ten temat. Przecież nie znasz życia... Podzielę się więc z Wami jedną częścią swojej historii. Mam za sobą 17 prób samobójczych, Dwie z nich odbyły się niedawno w szpitalu. Przeszłam w życiu całkiem sporo. Nie mam na celu się użalać, ale chcę pokazać Wam, że mimo tego jak bardzo ludzie Cię ranią i próbują zniszczyć, Ty możesz się podnieść, uśmiechnąć i krzyknąć: Życie jest piękne! Dziś traktuję życie troszkę jak kolorowankę.

Musisz odnaleźć odpowiednie kredki, żeby ją pokolorować. Ważne jest to, że musisz kolorować ją szczerze. W przeciwnym razie wszystko straci sens. Jeszcze rok temu biegałam i krzyczałam, że jestem szczęśliwa. Kazałam ludziom się uśmiechać. Tak naprawdę przechodziłam w środku największe piekło. Cała ta moja radość była tylko maską na dziewczynie, która nie była w stanie sobie poradzić. Postanowiłam marzyć i dążyć do spełnienia tych marzeń. Zaczęło się od drobnych rzeczy.


 Nawet noc może być dniem jeśli wystarczająco ją oświetlimy. Ważne jest nauczyć się szukać promyków na świecie. Jest ich więcej niż Wam się wydaje. Mam dla Was zadanie. Spróbuj policzyć ile razy w ciągu dnia narzekałeś. Wiele razy robisz to nieświadomie. Może zamiast narzekać warto działać. Wiem, że jest ciężko. Zapraszam do przesłuchania piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=cMQU84mTdf8   i do zaobserwowania bloga. :) Miłego dnia. Dużo uśmiechu!




środa, 9 marca 2016

Płomień

Wciąż tli się mały płomyk
Na resztkach wielkiego żaru
Upada powoli, lecz nie gaśnie
Nie tworzy też pożaru
Jest wiatrem co tańczy z myślami
Rozgląda się i szuka ciepła
Mieszka we własnej przystani
Ludzkiego, dobrego serca
Chce świat uleczyć lecz gaśnie powoli
Zatraca się w samotności
Ginie świadomie z własnej woli
Dla czegoś większego, dla wolności.

wtorek, 8 marca 2016

Odwaga

           Dziś pomimo pracy, która mnie czeka i kilku stron zadań z chemii postanowiłam pójść na długi spacer po lesie. Musiałam sobie przemyśleć wiele rzeczy.
           Dotąd uważałam siebie za tchórza. Uważałam, że przez rzeczy, które robiłam jestem tylko małą, bojącą się życia dziewczynką. Ale dziś długo myślałam czym jest odwaga. Świadomością strachu? Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem to rezygnacja ze wszystkiego co znałeś, których kochałeś, w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo lęku zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek mozolną pracą na rzecz lepszego jutra. Kiedy byłam dzieckiem nigdy nie bałam się ciemności. Dawała mi nadzieję. "Nie bój się cieni. One świadczą o tym, że gdzieś znajduje się światło." Uważam, że człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać. To przekonanie pozwala mi przetrwać najgorsze chwile. Od dziecka miałam świadomość, że życie nas okalecza. Odbiera kawałki naszego serca. Nie da się tego uniknąć. Ale powoli zaczynam zauważać, że możemy zostać uzdrowieni. Że nawzajem się uzdrawiamy. Nie przestaje mnie zdumiewać, że ludzie są nowi każdego dnia. Nigdy nie są tacy sami. Trzeba ich ciągle wymyślać, a oni sami muszą wymyślać siebie. Okłamywałam siebie każdego dnia. Nie muszę się wstydzić tego co noszę w sobie. Przeciwnie, ten ból... to moja największa siła. Dziś wiem, że największą odwagą jest życie. Być ranionym każdego dnia, lecz wciąż się nie poddawać. Tracić nadzieję i szukać jej nawet błądząc. Być szczerym mimo, że łatwiej skłamać. Odwaga jest szczerością, świadomością strachu, pomocą, miłością, wybaczeniem, ale nigdy brakiem strachu. Bez strachu nie jesteśmy odważni. Jesteśmy tylko słabi. Pewnego dnia życie wystawi nas na próbę i wtedy poznamy czym jest prawdziwa odwaga.





poniedziałek, 7 marca 2016

Przykazania :)

Zaczęło się ciut ponuro i rozpaczliwie. Czasem po prostu mam gorsze chwile i muszę wyrzucić emocje z siebie. Choruję na depresję. Jednak codziennie toczę walkę ze wspomnieniami i chorobą. Nie poddaję się. Postanowiłam napisać Wam moje 25 przykazań według, których staram się żyć.
Pomagają mi w mojej codziennej walce.
1. Kochaj. Wyrzuć z siebie nienawiść.
2. Gdy ktoś Cię zrani, uśmiechnij się. Zło dobrem zwyciężaj.
3. Zostań swoim przyjacielem.
4. Bądź wyrozumiała. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
5. Wybaczaj! Nie chowaj żalu w sercu.
6. Szanuj siebie.
7. Nie obciążaj innych swoimi problemami.
8. Pozwól sobie pomóc.
9. Częściej wychodź z domu. Spaceruj.
10. Wróć do swoich pasji. Masz ogromny zasób.
11. Nigdy się nie poddawaj.
12. Żyj chwilą. Nie bój się robić sobie małe niespodzianki.
13. Pogrzeb błędy z przeszłości. Nigdy nie cofniesz czasu.
14. Nie bój się nie mieć wpływu na pewne rzeczy.
15. Twoja przeszłość to JUŻ przeszłość. Buduj dobrą teraźniejszość.
16. Skupiaj się na swoich marzeniach. Dąż do ich spełnienia.
17. Kochaj bez strachu w sercu.
18. Pamiętaj, że życie to wielka szansa i skarb a Ty jesteś cudem.
19. Żyj dla siebie, ale nie zapominaj o innych.
20. Rozróżniaj rzeczy wartościowe od tych niewartościowych. Co naprawdę jest dobre?
21. Dziękuj za wszystko co dostajesz. Również za wszystko to co przykre. To sprawi, że będziesz silniejsza.
22. Mimo porażek nie bój się szukać sensu i celu.
23. Nie szukaj szczęścia na siłę. Ono samo przyjdzie.
24. Otaczaj się pozytywnymi ludźmi, lecz nie wykluczaj tych co mają problemy.
25. Nie zmienisz świata, choćbyś bardzo chciała. Pogódź się z tym.

niedziela, 6 marca 2016

Psychika mnie zabija

Psychika mnie zabija,
Zamyka w czterech ścianach
Myślisz, że to tylko chwila
Ból głowy, zwykła rana
Lecz to nie mija, czas biegnie powoli
Jesteś jak kukiełka bez własnej woli
Wmawiasz całemu światu, że jesteś tak bardzo szczęśliwa.
Próbujesz to wmówić sobie, lecz wtedy urok mija
Otulasz się swoim światem, szpitalnym kocem w kratkę
Chcesz kod na szczęście znaleźć, rozwiązać tę zagadkę
Lecz znów upadasz, zatracasz się w cierpienia otchłani
I każdy kolejny dzień na nowo Ciebie rani...

Kasztan

Spacerując jesienią znalazłaś coś wyjątkowego. Znalazłam kasztana. Nie jednego, lecz wiele. Postanowiła napisać jednak o tym jednym. Kasztanek ten był mały, zniekształcony. Na dodatek widać było na nim jedną, wielką rysę. Był zupełnie inny niż reszta. Leżał samotnie niedaleko spływu na wodę. Podniosłam go i uważnie obejrzałam. Dostrzegłam, że jest piękny. Po prostu piękny. Wyjątkowy. Pomyślałam sobie: Był taki mały, nie udało mu się dorosnąć. Nie powinien spadać. Lecz on spadł. Nie potrzebował pozwolenia. Może chciał, może musiał, a może inne kasztany go zepchnęły. Jego rysa była głęboka. Musiała boleć. Patrząc na nią zauważyłam, że dodaje ona kasztanowi piękna. Nie jest tak błyszczący i gładki jak reszta. Nie jest błyskotką czy zabawką. Jest tajemnicą. Może musiał schować się w cieniu… Nie wiem. Wiem tylko, że jestem takim szarym, zranionym, upadłym kasztankiem.