Spacerując jesienią znalazłaś coś wyjątkowego. Znalazłam
kasztana. Nie jednego, lecz wiele. Postanowiła napisać jednak o tym jednym.
Kasztanek ten był mały, zniekształcony. Na dodatek widać było na nim jedną,
wielką rysę. Był zupełnie inny niż reszta. Leżał samotnie niedaleko spływu na
wodę. Podniosłam go i uważnie obejrzałam. Dostrzegłam, że jest piękny. Po
prostu piękny. Wyjątkowy. Pomyślałam sobie: Był taki mały, nie udało mu się
dorosnąć. Nie powinien spadać. Lecz on spadł. Nie potrzebował pozwolenia. Może
chciał, może musiał, a może inne kasztany go zepchnęły. Jego rysa była głęboka.
Musiała boleć. Patrząc na nią zauważyłam, że dodaje ona kasztanowi piękna. Nie
jest tak błyszczący i gładki jak reszta. Nie jest błyskotką czy zabawką. Jest
tajemnicą. Może musiał schować się w cieniu… Nie wiem. Wiem tylko, że jestem
takim szarym, zranionym, upadłym kasztankiem.
Coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńhttp://mchodacka.blogspot.com
Dziękuję bardzo za miły komentarz :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie, cudownie, najlepiej! Głębokie przesłanie, ukryte wśród słów. Od razu widać duży profesjonalizm, naturalność uczuć i zamiłowanie do pisania. Gratuluje ogromnego talentu, pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie :) http://bogwilife.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń