Theme by Kran

niedziela, 20 marca 2016

Kontynuacja- przyjaźń z osobą chorą



„Nie chcę już dłużej tak żyć”

Nie jestem pewna, czy ona w ogóle pamięta, kiedy to mówiła. Widziałam, jak płacze, jak wyrywa sobie włosy z głowy i błaga, by przestał mówić. Obserwowałam, jak odwraca się, krzyczy coraz głośniej, prosi o ciszę.

Problem polega tylko na tym, że nikt nic nie mówił.

To był jedyny raz, kiedy nie potrafiłam zachować spokoju i łzy same potoczyły się po moich policzkach. Wiedziałam, że nikt inny do niej nie dotrze; nie teraz, kiedy głosy w jej głowie zagłuszają prawdziwy świat, i z każdą sekundą byłam na siebie coraz bardziej wściekła, że zawodzę wtedy, kiedy najbardziej mnie potrzebuje. Ten dzień był najgorszym od momentu, w którym zorientowałam się, że z Pauliną jest coś nie w porządku.

Od początku naszej znajomości wiedziałam, że jest wyjątkowa. Czy jednak ponad rok temu powiedziałabym, że moja najlepsza przyjaciółka, taka, z którą łączy mnie więź jedna na milion, jest chora psychicznie?

W życiu.

Wydawała mi się najbardziej optymistyczną, radosną osobą na całym świecie. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, jaki ogrom cierpienia dźwiga ze sobą każdego dnia. Dopiero w wakacje wszystko posypało się w tempie lawiny.

Okłamała mnie. Więcej niż raz. Wypłakałam milion łez, bo myślałam, że jest śmiertelnie chora i umrze. To nie była prawda. Nie wierzyłam już w kolejne choroby, które sobie wymyślała, w kolejne wydarzenia które rzekomo miały miejsce. Które miały wzbudzić moje współczucie, pozyskać moją atencję.

Dlaczego zatem po prostu nie olałam sprawy?

Ponieważ Paulina nie jest kłamcą. Czułam, po prostu wiedziałam, że nie jest taka z natury. Możecie nazwać mnie naiwną, możecie nazwać mnie głupią, ale po prostu nie mogłam jej tak zostawić. Cierpiałam przez nią nie raz, nie dwa, nie trzy. Starałam się nigdy nie dawać po sobie tego poznać. W głębi serca wiedziałam, że jeśli ja się odsunę, ona zostanie zupełnie sama. Że będzie się karać za mój smutek.

Koniec września. Paulina trafia do szpitala. Pozwolę sobie pominąć samo funkcjonowanie tej placówki. Zostawię może do przemyślenia pytanie: jak to się stało, że dziewczyna przyszła z gładkimi rękoma, a w trakcie pobytu pocięła sobie nie tylko przedramiona, ale i nogi?

Grudzień. Paulina wraca do szkoły. Robi mi niespodziankę, obie ryczymy, dostaję jeden z najpiękniejszych prezentów w moim życiu, zeszyt zrobiony przez moją przyjaciółkę. Przez cały grudzień ma ataki głosów, które słyszy tylko ona. Mogę tylko wyobrazić sobie, jak to jest.

Nagle okazuje się, że niektórym przeszkadza, że Paulina ma blizny. Nagle okazuje się, że szkoła nie jest w żaden sposób przygotowana na tego typu sytuacje. Nagle okazuje się, że szkołę interesuje tylko i wyłącznie to, co dzieje się na jej terenie. Wnioskuję, że po przekroczeniu progu nie jestem już uczniem, tak? (Z tego miejsca przepraszam, ale niestety- to jest wrażenie, które odniosłam; że nikt nie chce jej pomóc).

Koniec grudnia. Paulina wraca do szpitala. Odsuwa się ode mnie, nie mogę nawiązać z nią więzi. Mam wrażenie, że zupełnie jej nie znam. Nie mogę zrozumieć jej myśli. Nie rozumiem, jak można nie chcieć żyć. Nie potrafię pojąć, dlaczego karze się za coś, co nie jest jej winą. Czuję, że się zmieniła.

Nie będę nikogo oszukiwać. Miało być szczerze. Paulina mnie wkurza. Często zachowuje się nieodpowiedzialnie, dziecinnie. Czasem znów wzrok ma taki, jakby przeżyła już tysiąc lat i podejmuje decyzje człowieka dorosłego.

Z drugiej strony wiem, że ona jest przy mnie. To ona wysłuchiwała mojego ryku, gdy zerwał ze mną chłopak, to ona siedziała ze mną z zieloną, okropnie pieczącą maseczką na twarzy, to z nią widziałam jedyny wschód słońca.

Wiem, że jest chora. Akceptuję ją taką, jaką jest. Jestem jej głosem rozsądku, gdy zaczyna działać idiotycznie.

Paulina jest wrażliwa na piękno tego świata bardziej niż ktokolwiek inny. Dzięki niej zwracam uwagę na szczegóły.
Dzięki niej patrzę głębiej. Doceniam małe rzeczy, krótkie chwile.
Wiem, że jej optymizm miał zakrywać prawdziwy dramat. Nie wierzę jednak, że to była tylko maska.

Paulina jest tą uśmiechniętą dziewczyną w białej sukience, z wiankiem na głowie.
Paulina głośno śpiewa.
Paulina jest tancerką.
Paulina jest moją najlepszą przyjaciółką.






~I know we’re different, but deep inside us we’re not that different at all~


Dziękuję Ci moje słońce i gwiazdy, że ze mną jesteś. :* Martusia, jesteś cudowna. Nie mam słów.

4 komentarze:

  1. Rzeczywiście, post poruszający. Może to dziwne, ale z lekka przeszły mnie ciarki. Widać, że jest dobrą osobą, dobrą przyjaciółką. Mało jest teraz takich ludzi, więc ogromny plus! Życzę Wam jak najdłuższej przyjaźni i przede wszystkich dużo wzlotów, bez upadków.
    Pozdrawiam. c;
    angumi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozazdroscic tylko takiej przyjaciolki jaka jestes :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wzruszyłam się czytając tą historię. Poczułam się jakbym to ja opisywała historię bliskiej dla mnie osoby. Też wiele razy zastanawiałam się jak mogę jej pomóc, wiele razy również czułam się bezsilna. Brakowało mi pomysłów na to jak mogę jej pomóc. Wkońcu zrozumiałam, gdzie robiłam błąd. Cały czas powtarzałam, że będzie dobrze, ale tak naprawdę oszukiwałam się i ją. Osób, które są w takich sytuacjach nie można głaskać ani karcić. Trzeba je wysłuchać i mimo tego, że często to co ta osoba mówi wydaje nam się absurdalna musimy spróbować to zrozumieć i wyciągnąć wnioski. Nie powiem, że jest łatwo, bo nie jest, ale wierzę, że będzie lepiej. Po prostu takiej osobie trzeba uświadomić, że robi źle. Należy wyrazić swohe zdanie tak aby nikogo nie urazić, a przede wszystkim trzeba być. Sama obecność ma wielkie znaczenie, czasem większe niż słowa.
    Życzę Wam kochane aby Wasza przyjsźń owocowała nadal. Mam nadzieję, że z czasem będzie u Ciebie wszystko dobrze albo chociaż lepiej kochana Paulinko. :)

    Trzymajcie się.

    kasia-kate1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nigdy przyjaciółek niestety nigdy nie miałam, wszystko to były koleżanki. Zastanawiam się jednak nad diagnozą, co prawda nie jestem specjalistą ale wiem jak depresja przebiega u mnie i nie posiadam raczej głosów w głowie. Z boku jak się to czyta brzmi to strasznie jednak bardzo, bardzo szczersze. Sama jestem chora na ChAD. Jednak u mnie się to objawia zupełnie inaczej. Trzymajcie się razem, zazdroszczę Wam tej przyjaźni, jesteście niesamowite!
    Dominika z www.tylko-szum.blog.pl

    OdpowiedzUsuń